Aprilia SL 750 Shiver – dreszcz na plecach
W Aprilii Shiver na sezon 2010 poprawiono kilka istotnych detali z zakresu ergonomii i stylistyki. W ten sposób motocykl stał się wygodniejszy i poręczniejszy.
Południowa Francja, +20° i piękna Droga Napoleona prowadząca wśród palm i pinii. Wspaniałe widoki i nie gorsze zakręty. Żyć nie umierać! Od początku jest nieźle. Shiver (ang. dreszcz) budzi zaufanie, pewnie prowadząc się w zakrętach i reagując na każde polecenie.
Mimo że poprzednia wersja była bardzo łatwa do opanowania, ta z 2010 r. jest jeszcze poręczniejsza, a to dzięki 5,5-calowej tylnej obręczy, która zastąpiła 6-calową. Dunlop Qualifier o szerokości 180 mm pozostał, ale dzięki węższej feldze jest mniej spłaszczony. Zmiany ominęły zawieszenia i dobrze, że tak się stało, bo przecież lepsze wrogiem dobrego. Mocowany z prawej strony, bezpośrednio do aluminiowego wahacza amortyzator, podobnie jak pozbawiony regulacji widelec USD, pracuje bez zarzutu. Rama Shivera jest teraz lakierowana na czerwono, ale jest to ta sama sztywna stalowa konstrukcja kratownicowa, z aluminiowym tylnym stelażem.
Nowa, nieco węższa, o łagodniejszych krawędziach i niższa o 3 cm kanapa jest bardziej komfortowa. To odpowiedź Aprilii na krytykę poprzedniej wersji. Kolejnym krokiem do poprawy komfortu było poszerzenie i pochylenie kierownicy o 5° do tyłu. Niestety, pasażerowie poproszą o książkę skarg i zażaleń. Podnóżki plecaczka przesunięto nieco do tyłu i pozbawiono gumowych nakładek. Taki układ wymusza bardziej sportową, czyli niekoniecznie wygodną pozycję.
A co z silnikiem? Pozostał bez zmian. Jego 95 KM szybko pogania motocykl do galopu. Już od samego dołu jest mocny i pozostaje taki aż do odcięcia przy ponad 9000 obr/ /min. Wszystko to w towarzystwie ognistego gangu V-dwójki i młotkowania z airboxu.
Akustyka i moc silnika bez wątpienia są wspaniałe. A do tego jeszcze trzy tryby pracy z możliwością zmiany podczas jazdy: „deszcz” z nieco mniejszym powerem, „touring” z pełną mocą, ale z łagodną reakcją na gaz, oraz „sport”. Przepustnice otwiera nie linka, lecz system ride-by-wire. Z tego powodu z lekkim opóźnieniem reagują pełnym ogniem. Jest to odczuwalne szczególnie podczas gwałtownego odkręcenia gazu. Jakby motocykl potrzebował chwili, żeby zajarzyć, o co w danym momencie kaman. Kiedy już się połapie, rusza pełną parą.
Nowy Shiver na bank wygląda lepiej od poprzednika. Dwukolorowe malowanie oraz duża obudowa reflektora i mikroskopijna owiewka dodały mu trochę agresji i dzięki temu motocykl naprawdę może się podobać. Innym zabiegiem (raczej stylistycznym) jest zastosowanie tarcz hamulcowych typu wave, bo przecież Shiver hamował i hamuje całkiem nieźle – stanowczo, ale łagodnie. Dbają o to radialne zaciski czterotłoczkowe.
Podstawowa wersja nowego Shivera kosztuje 38 990 zł. ABS czyni go o 4000 zł droższym (42 990 zł). Modernizację na razie przeszła tylko wersja naked. Shiver GT (z owiewką) jeszcze nie doczekał się zmian, ale kto wie, może już niedługo…?
Autor: Thomas Schmieder
Źródło: Motocykl-online.pl
Dodaj komentarz
You must be logged in to post a comment.