Aktualności: W związku obecnie obowiązującymi przepisami RODO prosimy o zapoznanie się z Polityka prywatności i Polityką cookies pod adresem https://www.radiator-mototurystyka.pl/polityka-prywatnosci/
Marzec 15, 2025, 08:45:34 pm

Autor Wątek: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015  (Przeczytany 38252 razy)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #30 dnia: Grudzień 10, 2015, 06:26:00 pm »
Cd. cz. 8
Idę na spacer za potrzebą w pobliskie krzaki. Bliskie spotkanie trzeciego stopnia - przestraszony ja, przestraszony jakiś zwierzak (chyba sarna). Po powrocie kąpiel w rzece dostarczyła nam sporo ochłody. Przez chwilę było bardzo przyjemnie. Powrót do rzeczywistości, mimo nocy nadal panuje potworny gorąc. Wbijamy się do namiotu a tu jeszcze gorzej. Na zewnątrz komary, wewnątrz ukrop. To była ciężka, piekielna noc.

01.08.2015 (sobota)

Budzimy się bardziej zmęczeni niż wypoczęci. Jakby ktoś z samego rana walnął nas młotkiem.



Noc  pod znakiem poszukiwania chłodu, którego nie było dała nam nieźle popalić. To pierwszy sygnał czego możemy się dalej spodziewać. Od wczesnych godzin rannych rzekę okupują wędkarze.



Jeden w woderach stoi na środku koryta wolno płynącej rzeki. Poranny spacer za potrzebą i kolejne spotkanie trzeciego stopnia. Tym razem jest jasno i wyraźnie widać młodego zajączka. Chwila bez ruchu na wzajemne oględziny ale potrzeba nie mogła czekać.



Ruszamy w drogę. Na tapecie Piza, do której mamy 63 kilometry. Wymęczeni nocą, poruszamy się drogą, która co chwilę jest poprzecinana rondami lub światłami co 1 do 4 km. Mrówcze tempo - taka jest właśnie jazda. 63 km robimy w 2,5 godziny. Upał nie zelżał wręcz przeciwnie, ciągle przybiera na sile. Tamara czuje się źle. Co chwilę przystajemy.



Jesteśmy niemal w Pizie i musimy przystanąć na dłużej.



Tamarę dopadł jakiś wirus lub to najbardziej naturalne oznaki przegrzania organizmu, czyli udar słoneczny.



Tak, tak wszystko ma swoje przyczyny. Biały kask robi wielką różnicę podczas jazdy w upale a do tego w słońcu. Odkąd poznałem zalety jasnego ubrania na motocyklu tak samo szybko doceniłem zalety jazdy w białym kasku. Zakup wymuszony i poprzedzony kradzieżą czarnej skorupy na Ukrainie. W tym czasie kaski, hełmy czy inne twarde nakrycia głowy różnej maści były bardzo poszukiwane z uwagi na to co działo się na froncie wschodnim. Oprócz zalet białego kasku zacząłem stosować inne środki zapobiegawcze przegrzaniu organizmu o czym napiszę później. Tamara w końcu też zastosowała owy środek zapobiegawczy.

W Pizie stajemy w pobliżu głównego wejścia do największej atrakcji, celu większości podróżnych - Krzywa Wieża. My przejeżdżaliśmy w pobliżu więc postanowiliśmy wdepnąć. Tłumy turystów. I tak każdego dnia.





Warto zobaczyć jasny kolor skał wykorzystanych jako materiał budulcowy nie tylko wieży ale wszystkich otaczających budowli. Błękit nieba, zieleń podlewanej trawy i jasne budowle tworzą ciekawy kontrast. Krzywa Wieża faktycznie odbiega od pionu. Wyraźnie przechylona.
Początek lat 90-tych, odchylenie naszej budowli osiągnęło 5,5 m. Wtedy zamknięto wieżę dla turystów. Sporymi stalowymi linami przymocowano budowlę do pobliskiego budynku i rozpoczęto montowanie ważącej 900 ton przeciwwagi. Prace nadzorował Polak - Michał Jamiołkowski.



Po 12 latach udało się ukończyć ratowanie wieży i ponownie otworzono ją dla zwiedzających. Bilet w okolicach 18 euro. Za co ? Aby wspiąć się na szczyt, z którego nie widać najważniejszej budowli w okolicy, czyli samej wieży. Co to za przyjemność ? Odpuszczamy. Oglądamy Campo dei Miracoli. Robi niemałe wrażenie. Każda budowla z osobna zdecydowanie ładniejsze niż na zdjęciach.



Gdyby nie morze turystów, byłoby naprawdę przyjemnie i właśnie to wzbudziło w nas największy niesmak. Raczej unikamy takich miejsc. Nieukrywany urok miejsca warty zobaczenia, zadeptywany szlak, gwar, hałas potrafi zniechęcić. Z takim podsumowaniem opuszczamy Pizę.



Z uwagi na kiepskie samopoczucie zjeżdżamy nad morze do miejscowości Marina di Pisa. Rozbijamy się na kempingu. Kemping też nic szczególnego. Spanie w namiocie. Chwila odpoczynku i chłodzenia organizmu po piekielnej nocy wymuszona. Szukanie cienia, wyjście nad morze popływać i ochłodzić się. W wodzie spędzamy sporo czasu. Zaaplikowane wcześniej prochy i chłodniejsza woda przyniosły oczekiwaną poprawę samopoczucia.





Wieczorkiem urządzamy sobie spacer na jakąś przekąskę i piwo. Udało nam się znaleźć pierwszą otwartą pizzerię. Korzystamy z okazji i próbujemy włoski specjał. Nic szczególnego. Pizza jakby bez wyraźnych smaków, a niby na bogato. Przynajmniej piwo było zimne. Z godziny na godzinę niebo zasnuwało się chmurami. W drodze powrotnej na kemping złapał nas deszcz a raczej ulewa. Schroniliśmy się przed deszczem, gdzie dołączyła do nas Japonka z dwójką dzieci. Rozżalona, że w restauracji nie chcieli jej zadzwonić po taksówkę zasypywała nas pytaniami czy może my jej pomożemy. Po chwili wypogadza się i zanim wróciliśmy do namiotu po deszczu nie było śladu. Noc na kempingu.

02.08.2015 (niedziela)

Nie spieszymy się. Modyfikujemy dalszą trasę mając świadomość tego jak szybko po zjechaniu z gór złapało nas znużenie, zmęczenie, udar. Kemping opuszczamy przed południem i wbijamy się od razu na autostradę jadąc w stronę Grosetto. Dalej zjeżdżamy w boczne kręte górzyste dróżki. Aby było śmieszniej zmierzamy do ciepłych źródeł w okolicy Saturni. Drogi kiepskiej jakości, popękane miejscami osunięte. W krajobrazie dominują gaje oliwne i winnice. Wraz z nimi gospodarstwa agroturystyczne i regionalne wytwórnie win. Nagle stromy zjazd i naszym oczom ukazuje się obraz niczym z tureckich Pamukali.





Przyglądamy się dokładniej i co widzimy. Wodospad a poniżej niecki niczym wanny a raczej małe baseniki. Chętnych do kąpieli nie brakuje a ja zarzekałem się, że w tym upale nie wejdę do ciepłej wody. To dobry znak. Zobaczymy na miejscu. Ciągle nie mogę dopuścić do siebie myśli jak w taki upał można kąpać się w ciepłej wodzie o temp. około 37°C. Skład wody znany z zapachu z okolicznego uzdrowiska w Horyńcu Zdroju (PL). Po dotarciu na miejsce mimo oporów przebieram się w kąpielówki. Woda faktycznie ciepła ale po wyjściu wiaterek sprawiał, że było rześko. Tamara wpakowała się pod jeden z progów skalnych i masowała się pod wodospadem.



Po chwili sam skorzystałem z tej możliwości.





W tym miejscu przeczekaliśmy najgorszy upał i ruszyliśmy w dalszą drogę.







Naszym kolejnym celem miał być Cascate del Mulino ale brak informacji o godzinie otwarcia wód wodospadu sprawił, że nie zdecydowaliśmy się na loterię - zobaczymy albo nie. Szkoda czasu.

Kierunek Caserta obrany. W planie mamy zwiedzić pałac królewski. Do miasta docieramy późnym wieczorem. Mały problem ze sprzęgłem - prawdopodobnie wysprzęglik. Nie zdążyliśmy zrobić zakupów w markecie przed zamknięciem. Poszukujemy noclegu. Po dłuższej chwili poszukiwań w necie, telefon do brata w PL (siCk_BoY_) z prośbą o pomoc w znalezieniu namiarów. Wszędzie full (hotele, pensjonaty, inne).



Po straconych trzech godzinach decydujemy się na poszukiwanie noclegu na dziko. Po zmroku nie jest to proste z taką ilością dróg prywatnych czy z zakazem ruchu/wjazdu. Po półgodzinnej jeździe udaje nam się znaleźć zjazd z drogi głównej bez zakazu. Dojeżdżamy do czegoś co wyglądało niczym śmietnisko nad wodą ale nie byliśmy w stanie ocenić czy to rzeka, jezioro czy wielka kałuża. Jedno było pewne, nie był to luksus jeśli chodzi o warunki naturalne. W skrócie - nawet w Albanii nie byliśmy skazani na spanie w takim otoczeniu. Zmęczeni, spoceni i mimo nocy upał doskwiera. Po zrzuceniu ubrań przekonaliśmy się, że przed nami kolejna ciężka noc. Komary, jaszczurki i inne zwierzątka ...

cdn ...
« Ostatnia zmiana: Grudzień 11, 2015, 11:36:36 am wysłana przez Glazio »

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #31 dnia: Grudzień 27, 2015, 10:49:38 am »
Cd. cz. 8

Komary, jaszczurki i inne zwierzątka zmusiły nas do zamknięcia się przynajmniej za moskitierą. Po dojściu do wielkiej kałuży stwierdziliśmy, że nie ryzykujemy kąpieli czy nawet opłukania się. Wolimy spać przepoceni. To nic, że w całości się lepimy. Lepkość wzrasta po wejściu do środka namiotu. Rozpływamy się do rana.



03.08.2015 (poniedziałek)


Rano, po przebudzeniu utwierdzamy się o słuszności naszej decyzji aby się nie kąpać w owej zastałej wodzie. Martwa o tej porze rzeka była głęboka. Jak? Tuż przy brzegu około 1,5 metra głębokości zbadane kijem. Nie wyglądała zachęcająco. Przepoceni wyruszamy z śmietnikowego i upalnego raju. To co zobaczyliśmy za dnia sprawiło, że obraz Włoch zapamiętany w 1995 roku wrócił nieubłaganie do mojej pamięci. Fakty jednak mówią same za siebie. Kraj UE a śmieci czekają na wysoką wodę, która wszystko zabierze do morza.



Dojeżdżamy do Caserty. Niestety poszukiwany pałac jest w remoncie, cały obstawiony rusztowaniami. Na pewno jest piękny ale piękno ukaże się po zakończeniu prac. Rezygnujemy ze zwiedzania i ruszamy w stronę Sorrento. Po drodze przystajemy w jednej z nielicznych otwartych pizzerii. Muszę przyznać, że tutejsza pizza w przydrożnym barze była najlepsza a to raptem najzwyklejsza margerita.





Towarzyszące nam śmieci wzdłuż drogi nie nastrajały pozytywnie ...



Dojazd do nabrzeża w Sorrento to istna ludzka dżungla. Zatłoczone ulice sprawiają powolne posuwanie się do przodu. Po dłuższej chwili rozpływania się w upale dojeżdżamy do portu, gdzie kupujemy bilety na prom. Płyniemy na wyspę Capri.







Sama przyjemność dopłynięcia na wyspę kosztuje 19 Euro od głowy w jedną stronę. Powrót 16 Euro – cennik uzależniony od godziny. Po dopłynięciu na tą urokliwą wyspę przesiadamy się do kolejnej łodzi, która bierze nas do Lazurowej Groty (Grotta Azzurra – kolejne 14 Euro).









Na pokładzie niemal sami Japończycy. Pani przewodnik mówi dobrze po angielsku i informuje nas o wszelkich niespodziankach, z którymi zetkniemy się przed grotą. W końcu dopływamy do jaskini, przed którą znajduje się kolejka łodzi oraz osób czekających na lądzie. Wszyscy oczekują na wpłynięcie do wnętrza groty. Do środka można się dostać przesiadając się na małą łódkę. Ta przyjemność kosztuje kolejne 13 Euro.





Owa jaskinia morska jest  jedną z atrakcji wyspy Capri a wejście znajduje się na wysokości lustra wody. Do zwiedzania udostępniona jest tylko jedna z wielu sal o długości 70,0 m i szerokości 25,0 m. Wysokość waha się od 7,0 do 14,0 m a głębokość wynosi ok. 22,0 m. Do wnętrza groty wpływa się niewielką łódką, której wnętrze oświetlone jest przez światło słoneczne, któro dostaje się poprzez wodę. Dzięki światłu słonecznemu woda w jaskini przybiera lazurowy odcień. Lazurro to ukochany kolor Włochów. We wnętrzu groty jesteśmy od 5-10 minut. Nasz łodziowy śpiewa i naciąga naszych współtowarzyszy na dodatkową kasę za przyjemność kąpieli we wnętrzu groty. Pani przewodnik informowała nas o tym naciągactwie. Pomijając fakt poniesionych kosztów dla tej 5-10 minutowej chwili ów widok warty był naszej dzisiejszej podróży statkami.





Urządzamy sobie spacer po wyspie, czerpiemy i chłodzimy się ogólnodostępną chłodną wodą ze studzienek. Jedna z nich na plaży, na której Tamara zażywa chłodzącej kąpieli.







Nawet mewa była spragniona chłodnej i słodkiej wody.




Chwilę później jesteśmy na promie powrotnym do Sorrento. Tamara na każdej łodzi zaczyna mieć początki choroby morskiej. Hmm nigdy nie miałem więc trudno mi się odnosić do tego jakie to uczucie. Jedno jest pewne – szybko robi się blada jak ściana.







Wyjazd z Sorrento głównymi drogami to po prostu masakra. Istna dżungla. Jadąc po włosku (zobacz jak jeżdżą skuterki między samochodami) dostajemy MEGA PRZYSPIESZENIA. Całe 28 kilometrów przejeżdżamy w 58 minut. Po dwóch godzinach robi się nieco luźniej. Wraz z luzem ponownie pojawiają się tony śmieci. Ciekawe zróżnicowanie krajobrazów. O ile w mieście były służby porządkowe sprzątające miasto to poza nim krajobraz zmienia się diametralnie. Na krótkim odcinku autostrady widzimy opony z tirów, materace z łóżek jednoosobowe, dwuosobowe i inne niespodzianki.



Za Salerno w Batipaglia zjeżdżamy w stronę morza. Szukamy noclegu. Po zmroku jest znacznie trudniej. Jadąc wzdłuż wybrzeża w końcu udaje nam się znaleźć mało uczęszczaną plażę w okolicy Paestum za terenami wojskowymi. Nocujemy na plaży i pierwszy raz stykamy się z taką ilością komarów nad morzem. Istne piekło.


.
.
.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 28, 2015, 07:46:13 pm wysłana przez Glazio »

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #32 dnia: Grudzień 27, 2015, 10:49:59 am »
04.08.2015 (wtorek)

Dzisiejszy plan to próba poszukiwania wspaniałej dzikiej plaży nadającej się do kolejnego noclegu. Ruszamy wzdłuż wybrzeża. Każda droga biegnąca w stronę morza oznaczona zakazem ruchu, strada privata, zjazdy do hoteli itd. Żadnej dróżki z dojazdem do morza. Znaleźliśmy jedną nad wyschniętą rzeką ale w centrum miasta. Podobnie w każdej kolejnej miejscowości.



Znaleźliśmy świetną miejscówkę wśród kaktusów, niestety bez sprzętu alpinistycznego dojście do morza niemożliwe.


Po 4 godzinach poszukiwań poddajemy się i zawijamy na kemping koło Palinuro. Nieopodal znajduje się Półwysep Palinero, na którym znajduje się kolejna Lazurowa Grota. Odpuszczamy.



Piekielny upał dał nam się mocno we znaki przez ostatnie dni. Kolejny upalny dzień przed nami. Rozpływamy się z każdą kolejną minutą. Po rozbiciu się na kempingu z niechęcią wychylamy się z cienia. Pocimy się mimo posiadówki w cieniu po uprzednich czterech chłodnych prysznicach. Do morza mamy około 50 metrów i bijemy się z myślami czy iść nad wodę. Próby spaceru boso kończą się natychmiastowym zakładaniem klapek. Potwornie parzy w stopy. Zaczynają się myśli czy to urlop czy katorga ?
Do morza wskakujemy dopiero po godzinie 16:00. Podziwiamy podwodny świat a po zmroku pokaz sztucznych ogni nad pobliską miejscowością.

05.08.2015 (środa)

Dzień odpoczynku w morzu i na plaży. Piasek parzy jak w piekarniku a my chłodzimy się w wodzie uganiając się za rybkami. Ciekawe kto się komu przygląda – my im, czy one nam ?

















Cały dzień lenistwa pozwolił naładować nasze akumulatorki. Należało się :-)

... cdn
« Ostatnia zmiana: Styczeń 02, 2016, 06:23:30 pm wysłana przez Glazio »

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #33 dnia: Styczeń 03, 2016, 02:26:05 pm »
Cd. cz. 9

06.08.2015 (czwartek)

Dni w kalendarzu biegną nieubłaganie. Ruszamy w dalszą drogę. Ja od wielu dni w celu ochłody zakładam mokrą koszulkę, Wióreczek robi to po raz pierwszy po ostatnich przygodach z udarem i przegrzaniem.



Od razu odczuwa większy komfort w podróży. Po godzinie 13:00 mimo środków zapobiegawczych upał staje się nieznośny i daje się nam mocno we znaki. Przystajemy co chwilę aby moczyć koszulki.



Około 15:40 docieramy do Villa San Giovanni i wbijamy się na prom do Messyny. Koszt transportu motocykla (bez względu na liczbę osób) to 12 Euro. Bez środka lokomocji transport za głowę 2,5 Euro. Tu poznajemy motocyklistę ze Szwajcarii jadącego na HD. Opowiadał o swoich przygodach z policją, że za głośny tłumik, że kask bez homologacji itd. Pytał nas o podobne przygody. U nas w tym temacie nuda.









Czas rejsu to około 40 minut. Tuż przed dobiciem do brzegu moczymy koszulki co podłapał nasz kolega Szwajcar podsumowując, że jest to świetny sposób na upał. Krytycznie patrzył i podsumował ten fakt włoski pracownik promu twierdząc, że zachorujemy. Po wielokrotnych próbach wiemy co dla nas lepsze.







SYCYLIA
Na wybrzeżu w Messynie krążymy trochę szukając drogi wyjazdowej z miasta. Początkowo jedziemy główną drogą w stronę Katanii. Chcemy zobaczyć różnice między częścią lądową a wyspą. Z powodu zatłoczonych ulic wleczemy się wzdłuż wybrzeża a wolna jazda w tym piekielnym upale daje nam się mocno we znaki. Tym razem przejechanie 30 km zajęło nam 1,5 godziny. W końcu zniechęceni wbijamy się na autostradę, gdzie przy bramce zjazdowej spotykamy Polaków z powiatu bieszczadzkiego. Po krótkiej rozmowie okazuje się, że towarzystwo jest międzynarodowe, Sycylijczyk pokazuje swoje okolice (mąż jednej z Polek) mieszkający we Francji, koleżanka Polka mieszkająca w Hiszpanii i kolega z Bieszczad mieszkający w Warszawie.

Dalej kierujemy się w stronę Nicolosi. Tempo jazdy automatycznie spada do granic możliwości. W miasteczku wbijamy się na dość tani kemping, na którym płacimy 22 Euro za 2 osoby, motocykl i namiot (na miejscu basen-czepek obowiązkowy, który można kupić na miejscu za 3 Euro). Niestety nikt nie mówi po angielsku/niemiecku/rosyjsku. W modzie wyłącznie włoski ale można się dogadać łamanym angielskim. Na kempingu do dyspozycji bar, wypiglowane toalety, prysznic (z ciepłą wodą płatne 1 Euro-automat), pralki (płatne-automat), grill.  Miejscówka przypadła nam do gustu, gdzie postanawiamy pozostać na dwie noce.





Powód decyzji ? Jutro planujemy pieszo zdobyć wulkan Etnę a po powrocie szkoda się pakować aby na zmęczeniu ruszać w dalszą drogę. Do tego po raz pierwszy od opuszczenia gór (Alpy) mamy przyjemne uczucie chłodu. Może dziwne ale prawdziwe. Właśnie tu daleko na południu Włoch pod ciągle czynnym i gorącym wulkanem po raz pierwszy delikatnie przykrywamy się śpiworami. Wieczorem jest przyjemnie, rześko. SUPER !

07.08.2015 (piątek)

W końcu przyjemna i przespana noc. To olbrzymia ulga przeżyć gorący dzień a nocą zaznać odrobinę ochłody.









No dobra - ruszamy na Etnę. Podjazd motocyklem do ostatniego a zarazem strategicznego miejsca wypadowego na główny masyw wulkanu to jedyne 18 km.

Etna to czynny stratowulkan we Włoszech, na wschodnim wybrzeżu Sycylii. Obecnie najwyższy i największy stożek wulkaniczny w Europie. Aktualna wysokość zmienna ze względu na aktywność wulkanu to około 3340 m n.p.m. W 2013 wulkan został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.



Etna posiada cztery główne kratery:
- Bocca Nuova oraz Voragine, które utworzyły się z centralnego krateru odpowiednio w 1945 i 1968
- Krater północno-wschodni, który powstał w 1911 (tu jest najwyższy punkt wulkanu Etna)
- Krater południowo-wschodni, który powstał w 1971

Na zboczach Etny można znaleźć ponad 270 innych nieaktywnych już kraterów bocznych tzw. pasożytniczych.
Etna jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie i stanowi poważne zagrożenie dla mieszkańców rejonu. Poruszając się w górę stożka wulkanicznego na zboczach Etny można napotkać wiele domów zniszczonych przez lawę.



Niemal nieprzerwanie można obserwować aktywność wulkanu:  wydobywające się gazy, pary, a w czasie erupcji wyrzucane materiały piroklastyczne (bomby wulkaniczne czy popioły). W rejonie wulkanu zamieszkuje odpowiednio:
- w odległości 5 km - 78 osób
- w odległości 10 km - 3291 osób
- w odległości 30 km - 1 016 540 osób
- w odległości 100 km - 3 052 770 osób
Bezpośrednio u podnóża wulkanu znajduje się między innymi miejscowość Nicolosi ...





Zimą zaśnieżony szczyt i zbocza przyciągają narciarzy na wyciągi. Ponadto istnieje możliwość wycieczek pieszych, rowerowych czy konnych. Decyzję o pieszym zdobyciu tego masywu wulkanicznego podjęliśmy  ze znacznym wyprzedzeniem.
Według mitologii greckiej wulkan Etna powstał w konsekwencji walki Zeusa z Tyfonem. Zeus pokonał Tyfona przywalając go górą Etna. Erupcje wulkanu to płomienie jakie wyziewa potwór lub resztki piorunów Zeusa.
Na podstawie: wikipedia.pl






Ważniejsze erupcje wulkanu w 2015 roku:
1. Rozpoczęła się najpotężniejsza erupcja wulkanu Etna od 20 lat - piątek, 04.12.2015 r.
Wulkan Etna przyzwyczaił już mieszkańców Sycylii, do swoich okresów aktywności, ale to dzieje się teraz trzeba nazwać wyjątkowym. Właśnie rozpoczęła się największa jego erupcja od ponad dwóch dekad.
2. Na Sycylii ponownie doszło do silnej erupcji wulkanu Etna - piątek, 15.05.2015 r.
Największy w Europie czynny wulkan nadal wybucha. W obrębie znajdującej się na Sycylii Etny niemal prawie ciągle dochodzi do kolejnych wybuchów lawy typu stromboliańskiego. Największe emisje pochodzą z krateru Valle del Bove na wschodniej stronie stożka.
3. Wzrasta aktywność wulkanu Etna - trwa obfita erupcja - wtorek, 03.02.2015 r.
Po okresie względnego spokoju doszło do zdecydowanego wzrostu aktywności wulkanu Etna.
Zaczerpnięto: zmianynaziemi.pl





Tuf, popiół, pumeks wulkaniczny.

Jak się okazało na miejscu, ciągła aktywność wulkanu sprawiła, że do głównego krateru wulkanu nie mogli się dostać nawet sami wulkanolodzy ponieważ niecały miesiąc przed naszym przyjazdem nastąpił obfity wypływ lawy, który zniszczył dotychczasowe, wytyczone szlaki.
Po dotarciu do głównego punktu wypadowego na wulkan, odwiedzamy informację turystyczną, rozpoznajemy możliwości, kupujemy mapy i w drogę.





Wulkan Etnę można zdobyć kupując bilecik na kolejkę linową i terenowy autobus lub od samego początku wybrać terenowy autobus płacąc 85 Euro od głowy. W cenie przewodnik dla grup zorganizowanych. My przybyliśmy tu z wyraźnym zamiarem zdobycia góry pieszo i długo nie mogliśmy się dowiedzieć czy istnieje taka możliwość. Kiedy już uzyskaliśmy taką informację musieliśmy się upewni czy nie jest wymagana jakaś opłata. Pieszo za FREE. Przybliżony czas wejścia to około 3 do 4,5 godziny. Startujemy z wysokości 1900 m n.p.m. Stacja końcowa kolejki linowej znajduje się na wysokości 2500 m n.p.m. natomiast czynny stożek pasożytniczy, który można zwiedzać znajduje się na wysokości 2920 m n.p.m.






Wijąca się w dole droga



Wspinamy się pieszo. Krajobraz typowo pustynny pokryty popiołami i pumeksem wulkanicznym. Jest dość stromo a kamienie uślizgują się spod nóg. Marsz pod górę miejscami można porównać do spaceru po piasku. Pojawiają się chmury i do tego robi się chłodno. Miejscami natykamy się na śnieg a raczej przeobrażony w grudki lodu śnieg. Punktowo odsłonięty a gdzieniegdzie przysypany popiołem.


Pozostawione po sobie pamiątki - napisy





Z każdą minutą robi się coraz chłodniej. Ponadto gęste chmury przemykają w górę stoku tworząc coś na wzór gęstej mgły. W krótkim czasie zrobiło się bardzo chłodno. Docieramy na szczyt (najwyższy punkt do zdobycia bez specjalnych zezwoleń) w gęstej chmurze.





Na miejscu znajduje się kontener/przyczepa pełniący funkcję schroniska. Zaczął padać chłodny i intensywny deszcz. Wszyscy starają się schronić we wnętrzu kontenera. Momentami deszcz zamienia się w opad gradu. Wtedy wbijamy się do schroniska. Ogrzewamy się nieco i po chwili mimo padającego deszczu udajemy się na krater. Mamy szczęście, w tej chwili na moment się przejaśnia. Szybko wspinamy się na górę. Jesteśmy na obrzeżach krateru i podziwiamy wydobywające się pary, gazy, widoczne jako dym.



Nagle grzmi i błyska. Pierdyk, gdzieś bardzo blisko. Spoglądamy momentami na wyziewy wulkanu. NAGLE JEDEN Z PRZEWODNIKÓW PROWADZĄCYCH GRUPĘ WZNOSI ALARM. KRZYCZY I ZGANIA WSZYSTKICH Z GÓRY DO BARAKU. Zrozumieliśmy co krzyczał, również do nas - ZAGROŻENIE ŻYCIA ! PROSZĘ NATYCHMIAST ZEJŚĆ Z GÓRY DO KONTENERA! Schodzimy przyspieszając wraz z nasilającymi się opadami deszczu i coraz większego gradu. Ogromne wyładowania bardzo blisko, aż bębenki pękają. Chodu ...

... cdn
« Ostatnia zmiana: Styczeń 03, 2016, 04:36:36 pm wysłana przez Glazio »

Offline Jaco

  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 569
  • Karma: +21/-5
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #34 dnia: Styczeń 03, 2016, 05:24:58 pm »
I powiało grozą! Fajnie się to czyta. Czekam na ciąg dalszy!

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #35 dnia: Styczeń 07, 2016, 07:56:35 pm »
Cd cz. 10









Siedzimy w baraku z myślą, że uda nam się przeczekać burzę. Przewodnicy poprzez krótkofalówki otrzymują najwyraźniej niezbyt dobre informacje. Zdenerwowani zaczynają wyganiać wszystkich z kontenera do terenowego autobusu.



Nie mieliśmy wyjścia, wsiadamy w pośpiechu ponaglani do pojazdu.
W kontenerze zostaje jedynie dwóch przewodników mających do dyspozycji jeszcze jeden autobus. SZYBKA EWAKUACJA WSZYSTKICH TURYSTÓW Z PRZEWODNIKAMI WŁĄCZNIE. Tyle co ruszyliśmy w dół i kątem oka widzieliśmy jak zamykają kontener oraz wsiadają do ostatniego pojazdu. Najwyraźniej nadciąga poważna burza a prognozy nie są optymistyczne. W tonie głosu przewodników słychać było ogromny niepokój. To po prostu szybka reakcja ochronna przed skutkami burzy i wyładowań atmosferycznych. Zjeżdżamy w dół a padający grad nasila się. W mgnieniu oka niemal czarne skały wulkaniczne robią się białe.



Deszcz, grad i wyładowania atmosferyczne nasilają się. Po drodze przystajemy zgarniając osamotnionych turystów. Po chwili docieramy do stacji końcowej kolejki linowej. Tu zostajemy skierowani do wnętrza budynku. W środku jeden wielki stragan, market i wypożyczalnia różnego sprzętu, w tym butów dla niezbyt przygotowanych.



Zwiedzamy, degustujemy różne produkty oraz trunki. Rozmawiamy z jednym Polakiem, który miał zezwolenie na przekroczenie łańcucha i dotarcie bliżej stożka głównego. Niestety i jemu nie było dane dotrzeć do głównego celu ponieważ około miesiąc temu wytyczony szlak został zalany przez lawę a nowy szlak nie został do tej pory wytyczony.

Przejaśnia się. Korzystamy z chwili i wychodzimy z budynku. Nie mamy ochoty zjeżdżać w wagoniku. Schodzimy w dół. Od razu rzuciło nam się na oczy, że padający deszcz podrasował kolory skromnej roślinności. Piękne wcześniej widoki nabrały jeszcze większego kolorytu.









Spotykamy parę idącą pieszo w górę, w zwykłych klapkach. Życzymy im powodzenia wspominając jak wpadające nam do wnętrza treckingowego buta drobne kamienie potrafiły utrudniać spacer. Konieczne były przystanki w celu oczyszczenia wnętrza.





Na dół docieramy cało, bezpiecznie i w jednym kawałku. Kręcimy się tu i tam zwiedzając jeden z wielu położonych niżej wulkanicznych stożków pasożytniczych - tutaj niestety albo stety nieczynnych. Degustujemy tutejsze miody zakupując te smaczniejsze, smakowe.









Podsumowując dzisiejszą wspinaczkę.
PIERŚCIEŃ ZŁA ZOSTAŁ UTOPIONY W PRZEKLĘTEJ GÓRZE MORDORU. OKO ZŁA NIEMAL NAS DOPADŁO. PO UTOPIENIU PIERŚCIENIA BYLIŚMY PRZEKONANI, ŻE Z NAMI JUŻ KONIEC. Dzielny Wiórek jednak utrzymał ten olbrzymi ciężar do końca a towarzyszący Głazio miał duży wkład pomagając dźwigać to brzemię.
CEL ZOSTAŁ OSIĄGNIĘTY !



Zaskoczeni szczęśliwym zakończeniem przygody wracamy do naszego obozu. Na kempingu korzystamy z wszelkich dogodności tego miejsca. Basen, prysznic a wieczorem dyskoteka.







08.08.2015 (sobota)

Po drugiej z rzędu przyjemnej, chłodnej nocy zwijamy nasz obóz i ruszamy w drogę powrotną.







Jedziemy trasą biegnącą u podnóża Etny. Jadąc przyglądamy się jak szybko zmienia się pogoda na szczycie góry/wulkanu. Stwierdzamy, że mieliśmy dużo szczęścia zdobywając ją właśnie wczoraj. Kręte i widokowe drogi odsłaniają miejsca ostatnich potoków lawy. Przyglądamy się podobnym widokom co wczoraj. Sporo opuszczonych domów, niektóre przysypane popiołami, w innych po prostu wszystko pozamykane włącznie z bramami na kłódki.











Docieramy do morza, nad które nadciągają tłumy wielbicieli plażowania. W piekielnym upale docieramy do Messyny. Wjeżdżamy do miejsca, w którym dobiliśmy do brzegu Sycylii. Okazuje się, że stąd niestety nie wrócimy na część kontynentalną. Dowiadujemy się, że musimy przejechać całe miasto i dojechać do części północnej miasta. Odnajdujemy właściwy port, z którego dostaniemy się na czubek włoskiego buta. Okazuje się jednak, że w pierwszej kolejności musimy się sporo napocić stojąc w tutejszym upale. Kolejka do promu jest potężna. Korzystając z zalet motocykla przyspieszamy nieco dojazd do bramek.



Tak czy inaczej były miejsca zakorkowane tak, że wypociliśmy sporo litrów wody z naszych organizmów. Po godzinnym oczekiwaniu i przebijaniu się do bramek wjeżdżamy na prom. Tym razem statek jest bardziej okazały od tego, którym dobiliśmy do brzegu Sycylii.



Bilet powrotny o 1 Euro droższy, czyli 13 Euro. Ot taka mała różnica w porównaniu do poprzedniej przeprawy: większy prom, dużo krótsza droga rejsu, bilet droższy o 1 Euro - ITALIA.

Właśnie tutaj nasuwa się pytanie czy to czasami nie jest sprawka Mafii Sycylijskiej.

Tak więc podczas rejsu przerobimy sobie temat mafii we Włoszech. Przecież mamy tu olbrzymie klimatyzowane pomieszczenie, w którym oddychamy z ulgą przekąszając włoskie przysmaki.

MAFIA - tajna organizacja, zorganizowanej grupa przestępcza o dużych wpływach, powiązaniach z osobami na różnych szczeblach władzy, policją, biznesem, prowadząca działalność gospodarczą finansowaną z przestępstw. Nazwa i korzenie pierwszych organizacji pochodzą z Sycylii (mafia sycylijska zwana "La Cosa Nostra" po naszemu „Nasza Sprawa”), skąd wpływy mafii w XIX wieku rozszerzyły się na całe Włochy, aż do najwyższych struktur politycznych i finansowych. Czas zmienił nieco sposoby działania ale nie powiązania. Najważniejsze to manipulować wyborami, przenikać do struktur administracyjnych od szczebla niższego aż po krajowy. Takie wpływy pomagają czerpać profity z przepływu pieniędzy rządowych na inwestycje, środki z Unii Europejskiej, a oraz ściągać haracz z miejscowych przedsiębiorców.



Cosa Nostra - jedna z najniebezpieczniejszych na świecie, która powstała w Corleone.
Rekrutacja
Przestrzeganie zasad, świetnie zorganizowana struktura (sycylijskie klany przestępcze), starannie filtrowani nowi członkowie (przestępcy) ślubują bezwzględne posłuszeństwo i milczenie. Tak w dużym skrócie przebiega wcielenie do organizacji.
Dochody
Podstawiani przez mafię sycylijską "beneficjenci" czerpali zyski od czasów powojennych po funkcjonujące dzisiaj środki unijne. Wygrane przetargi, fałszywe transakcje, dublowanie faktur to jedne z głównych dochodów. Zastraszanie właścicieli firm, majątków pomijając turystów, którzy są dostawcami gotówki a co za tym idzie są chronieni przez mafię. Zła renoma sprawiłaby, że jedna taka opinia pociąga za sobą zmniejszenie przybywających turystów a co za tym idzie spadek dodatkowych wpływów. Po prostu biznes. Aktualnie w działalności mafii dominuje biznes narkotykowy. Właśnie tak w dużym skrócie funkcjonuje najbardziej rozpowszechniona i znana na całym świecie organizacja mafijna.
Przejeżdżaliśmy już przez tereny wpływów różnych mafii we Włoszech. Idąc po kolei od północy:
- mafia albańska, rosyjska, chińska, nigeryjska
również włoskie:

Camorra (Neapol) - posiada lokalne organizacje często konkurujące ze sobą. Członkowie poszczególnych gangów donoszą na inne zyskując w zamian ochronę policji. Camorra ma podobny system dochodów  jak Cosa Nostra. Słynie jedna z innego interesu - afera śmieciowa w Neapolu. To właśnie ta mafia była powodem pięknych krajobrazów, które podziwialiśmy w okolicach Neapolu. Kontrolowali przemysł śmieciowy składując odpady na nielegalnych wysypiskach, czy wyrzucali do morza (można to rozumieć jak dublowanie faktur). Mimo zarządzonego sprzątania po dziś dzień w okolicy na każdym kroku widać zalegające śmieci. Już wiemy dlaczego.
Kolejny interes Comorry doprowadził region do katastrofy ekologicznej. Wszystko krąży wokół śmieci, tym razem radioaktywnych. Z całej Europy zwożono radioaktywne odpady a niewłaściwe ich składowanie (zamiast zakopanie na głębokości 20 metrów w odpowiednich warunkach zakopywano na głębokości do 6 metrów między śmieciami komunalnymi) doprowadziło do zanieczyszczenia i skażenia wód i gruntu.
Włoski trójkąt bermudzki - Acerra-Nola-Marigliano (okolice Neapolu, Casery i wulkanu Wezuwiusz) - to miliony ton toksycznych odpadów: azbestu, arsenu, rakotwórczych dioksyn, związków ołowiu, siarki i rtęci, kadmu, kobaltu, molibdenu, a nawet substancji radioaktywnych pochodzących z włoskich szpitali i z Niemiec.



Konsekwencja to niewiarygodnie większa liczba zachorowań na choroby nowotworowe, szybsze starzenie, niepełnosprawności wśród noworodków i wiele innych. Po przeprowadzonych wielu badaniach doszukaliśmy się również ostrzeżeń dla turystów. Przestrogi to: unikanie picia miejscowej wody czy spożywania produktów rolnych. Mimo rosnących dowodów władze w Rzymie pozostają bierne. To tylko dowodzi, że na wysokich stanowiskach w administracji państwowej funkcjonują ludzie podstawieni przez mafię.
Na oczyszczanie skażonych terenów  przeznaczono 600 000 000 Euro. Sceptycy twierdzą, że wszystko jest robione na pokaz. Camorra po prostu zyska korzystne kontrakty na odkażanie. Krążą już teorie, że odkryte ostatnio toksyczne odpady w pobliżu miasta Prato w Toskanii to sprawka tej samej mafii. To tzw. przewożenie z miejsca na miejsce - tym razem ze skażonego południa na północ do Toskanii, ale także do Rumunii i do Chin".
Ot cała filozofia mafii. Teraz znamy już tajemnice przewalających się śmieci w okolicach Neapolu. Nieświadomi spaliśmy w okolicach Caserty w miejscu, któro przypominało śmietnisko nad rzeką. Co jeszcze ... ?
Nie chce mi się więcej czytać, bo jeszcze bardziej będę żałować. To przykład przedsiębiorczości w krajach wysoko rozwiniętych !

Ndrangheta - już tam byliśmy na samym szpicu włoskiego buta i właśnie tam płyniemy. Sąsiedzi mafii sycylijskiej i tu właśnie dostajemy kolejne odpowiedzi na dostrzeżoną wcześniej nieścisłość. Dłuższa trasa promem-tańszy bilet, krótsza trasa promem (na którym właśnie płyniemy)- droższy bilet. Jest taki prom, gdzie za transport samochodu na Sycylię lub za powrót płaci się prawie 50 Euro. My transportując motocykl zauważyliśmy różnicę o jedyne 1 Euro ale jakże wielką odnośnie długości trasy, którą przebyliśmy promem. Jak nie wiadomo o co chodzi, to kasa. Leje się szerokim strumieniem. Będzie to zarazem odpowiedź dlaczego do tej pory między czubkiem buta a Sycylią nie powstał most czy tunel. To raptem 2,5 km ale stojąc w tej olbrzymiej kolejce możemy policzyć ile dziennie przelewa się tu Euro. W swoim czasie gangi rodzinne Ndrangheta zasłynęły z porwań dla okupu bogatych Włochów z północy i Europejczyków. Aktualnie trudnią się głównie handlem narkotykami.
Aby nie wracać już do wątku mafii opiszemy w skrócie ostatni rejon, w stronę którego zmierzamy.

Sacra Corona Unita
- jest najmłodszą włoską mafią, wywodzi się z regionu Puglia, systematycznie powiększająca swe wpływy. Mają skomplikowaną hierarchię, przypominającą piramidę. W skład tej struktury wchodzą m.in. żołnierze, wykonawcy, ewangeliści i szefowie. Specjalnością był i jest do dzisiaj przerzut do Włoch nielegalnych imigrantów, głównie Albańczyków. Inne dochody o mniejszym znaczeniu pochodzą z handlu narkotykami, prostytucji, handlu bronią, ściąganie haraczy, przemytu papierosów. Gang polityków, biznesmenów, którzy mieli wyprowadzać miliony z miejskiej kasy przeznaczane m.in. na centra dla uchodźców. Tak właśnie rośnie migracja w Europie, której jesteśmy świadkami. To właśnie środki na cele związane z uchodźcami były, są i będą najbardziej kuszące. Ponoć na imigrantach i Romach można zamknąć rok z 40 mln zysku.

Po tym co dzieje się w ostatnim czasie w krajach Europy Południowej, trudno nie dziwić się problemom finansowym niektórych państw. Im więcej kiepsko kontrolowanych dotacji finansowych, tym częściej będziemy sięgać po określenia wyciągnięte z ust jednego z włoskich adwokatów, że korupcja we Włoszech to choroba endemiczna a kraj jest "zgniły moralnie".

Tak, tak.
WARTO WIEDZIEĆ !
Włochy nie są krajem czystym a na pewno wysoko rozwiniętym. Przekonaliśmy się na własne oczy.
Zanieczyszczenia od tych widocznych po bardzo niebezpieczne (niewidoczne) - tzw. cicha śmierć. Amerykańscy badacze skażeń mieli zastrzeżone do spędzania nocy na minimum 2 piętrze aby zminimalizować działanie pierwiastków radioaktywnych.
Przedsiębiorczość, demokracja, wolna interpretacja faktów, dublowanie faktur, pieniądz ... chęć zysku pozwala rozwijać skrzydła w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ludzie, mieszkańcy, Włosi kompletnie się nie liczą ! Często o niczym nie wiedzą.

Zjeżdżamy na ląd a naszym oczom ukazuje się kolejka podobnej długości co na wyspie. Po tej stronie czuć i słychać więcej negatywnych emocji oczekujących na prom. Klaksony, okrzyki, wymachiwanie rękoma. Całą sytuację miejscami rozładowują kierujący ruchem carabinieri i policja. Z każdą minutą widać jak napływają nowe posiłki aby zachować ład i porządek. W kolejce samochody służbowe ustawione są na środku drogi tworząc w ten sposób jeden ciąg oczekujących. Wzdłuż kolejki jedziemy około 10 km przyglądając się oczekującym, tak jak oni nam.

W dalszej drodze przyglądamy się olbrzymiej granatowej chmurze, która z upływem czasu i kilometrów jest nam bliższa. Po przejechaniu około 150 kilometrów łapie nas potworna burza. Pioruny wszędzie dookoła, podobnie jak na Etnie. Każdy kolejny jakby coraz bliżej nas. Nagle mimo założonych kasków omal nie pękły nam bębenki w uszach. Przystajemy pod jednym z wiaduktów.





Potworna ulewa to żadna przeszkoda, gorzej z wyładowaniami. Koszulka zmoczona na promie wyschła w potwornych upałach. Wychodzę więc spod wiaduktu aby zażyć dodatkowego orzeźwienia i ochłody. Deszcz i wyładowania nasilają się. Pod okolicznymi wiaduktami przyrasta zatrzymujących się samochodów. Do tej decyzji przychylił się nasilający się opad gradu oraz ograniczenie widoczności do około 100 metrów. To była po prostu pompa. Na poboczu wzdłuż drogi utworzył się wartki potok spływającej z drogi wody.



Wspomnianej wcześniej chmurze przyglądaliśmy się z daleka do momentu, kiedy złapała nas i przetrzymała przez pełną godzinę pod wiaduktem. Początkowo nie chcieliśmy zakładać membran ponieważ po wyjechaniu spod chmury natychmiast trzeba by je zdejmować ze względu na panujący upał. Byliśmy przekonani, że ta burza to tylko chwilówka. Kiedy deszcz zelżał, ruszyliśmy w dalszą drogę. Za jadącymi samochodami zraszacze dla zainteresowanych. Mijamy jeden a przed nami kolejny itd. Po około 15 minutach kolejna pompa. Tym razem nie mieliśmy możliwości schronienia się pod jakimkolwiek zadaszeniem. Czym prędzej zjeżdżamy na przydrożny parking ponieważ z nieba płynął potężny potok. Przemoczeni ...



... cdn

Offline adamg24

  • Młodszy użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 82
  • Karma: +1/-0
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #36 dnia: Styczeń 07, 2016, 09:43:44 pm »
Italia jest interesująca, ale chcąc poznać jej piękne i wspaniałe zakatki  w okresie letnim, trzeba znaleść receptę na wysokie temperatury tego okresu. Czytając Twoją relacje przypominają  mi się chwile i sceny opisywane  przez mojego syna, ktory podobnie do Was zwiedzał ten kraj z dziewczyną, ale autostopem w ubiegłym roku w sierpniu. Temperatury  grożące omdleniu.....zwiedzanie......człowiek wysycha...
....fajnie się czyta, ale jak dla mnie wyjazd w tym okresie to byłoby wielkie wyzwanie....sadzę, że  dla Was było również...
czekamy na relacje z dalszej  części podróży...
« Ostatnia zmiana: Styczeń 07, 2016, 09:46:43 pm wysłana przez adamg24 »

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #37 dnia: Styczeń 08, 2016, 04:48:57 pm »
Italia jest interesująca, ale chcąc poznać jej piękne i wspaniałe zakatki  w okresie letnim, trzeba znaleść receptę na wysokie temperatury tego okresu. Czytając Twoją relacje przypominają  mi się chwile i sceny opisywane  przez mojego syna, ktory podobnie do Was zwiedzał ten kraj z dziewczyną, ale autostopem w ubiegłym roku w sierpniu. Temperatury  grożące omdleniu.....zwiedzanie......człowiek wysycha...
....fajnie się czyta, ale jak dla mnie wyjazd w tym okresie to byłoby wielkie wyzwanie....sadzę, że  dla Was było również...
czekamy na relacje z dalszej  części podróży...

W dużym skrócie. Termin naszych wyjazdów uzależniony jest do okresu urlopowego mojej żony. Byłem wcześniej kilka razy we Włoszech i wiem z czym można się tam spotkać. Temperatury jak w Turcji, gdzie żona też miała chwile słabości z powodu upałów. Podobnie we Włoszech z tym, że tym razem dostała lekkiego udaru.
Gdybym patrzył tylko na siebie i indywidualnie wybierał termin to na pewno nie pojechałbym tam w okresie urlopowym Włochów. Właśnie dlatego zetknęliśmy się z tyloma zamkniętymi pizzeriami itp.

Ze względu na temperatury właśnie tak nazwałem naszą wyprawę motocyklem. Kiedy wyjeżdżaliśmy w Polsce była patelnia a jadąc do Włoch to już po prostu tragedia. W górach było wyśmienicie. Przynajmniej nocą można było złapać oddech, panował przyjemny chłodzik, a nawet było dość zimno. Po zjechaniu z gór po prostu porażka. Byłem przekonany, że nad morzem nie będzie komarów a tu na odwrót. W takie upały przyjemnie śpi się nad morzem, wiejąca bryza, ponadto bez konieczności rozbijania namiotu w taki upał. Czytaliśmy wcześniej jakiś opis, że we Włoszech są komary nawet na plaży ale nie dowierzaliśmy. Przekonaliśmy się na własnej skórze. Spanie w takich temperaturach w namiocie to dopiero udręka. Człowiek budzi się bardziej zmęczony niż wypoczęty.

Fakt, faktem, wyjazd na motocyklu (czyli bez klimy i w ubraniach) był wyzwaniem. Dla mnie mniejszym ponieważ do miękkich nie należę a i ekstremalne warunki jakoś dziwnie, czasem z bólem ale znoszę. Wejdę do lodowatej wody w przerębel, zniosę potworne upały i czuję się z tym dobrze. Czasami dopada chwila słabości. Chwila oddechu i dalej w drogę. Tamara znosiła gorzej ten potworny upał. Namawiałem ją na moczenie koszulki (co dawało ulgę przez jakąś chwilę), była oporna do pewnego momentu. Potem sama idąc moczyć swoją koszulkę pytała czy zmoczyć też moją.
To rozwiązanie sprawiło, że zwiedzanie stało się w miarę komfortowe. Włosi widząc co robimy pukali nam w głowy, przecież oni dostaliby zapalenia płuc. Nasz pomysł podłapał szwajcarski motocyklista ale pojechał dalej podróżując weekendowo (zostawia motocykl i wraca samolotem na następny weekend), niestety nie było nam dane zobaczyć czy go wykorzystał. Na Sycylii wbrew pozorom było całkiem przyjemnie jeśli chodzi o temperatury. Po powrocie na czubek włoskiego buta w głowie kłębiły się myśli - może jednak do domu albo przynajmniej wjechać w góry. W sumie Włochy to same góry ale myślami byliśmy w tych na północy kraju, znacznie wyższych.

Offline adamg24

  • Młodszy użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 82
  • Karma: +1/-0
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #38 dnia: Styczeń 10, 2016, 10:19:13 am »
potwiedzam
trafnie dobrałeś temat wątku
w odróżnieniu od poetów,
wiemy co autor tekstu mial na myśli
.....
tak na marginesie uważam, że piekło jest ciekawsze, czego dowodem jest Twoja relacja
pozdrawiam

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #39 dnia: Styczeń 16, 2016, 09:10:22 pm »
Cd cz. 11

Przemoczeni ...

Tym razem w pośpiechu wyciągamy membrany a do kufrów w mgnieniu oka dostaje się spora ilość wody. W tym pośpiechu Tamara położyła aparat na asfalcie co sprawiło unieruchomienie obiektywu. Czyżby koniec zdjęć z podróży ?
Nie myślimy o tym teraz. W deszczu jedziemy przez godzinę. Chmury rzedną i szybko nastaje potworny gorąc. Zatrzymujemy się na jednej ze stacji benzynowych aby odchudzić odzież motocyklową z membran. To wspaniałe uczucie mieć możliwość wypięcia folii (czytaj membary) z odzieży motocyklowej po to, aby skóra mogła choć odrobinę oddychać. Jedziemy wzdłuż podeszwy włoskiego buta. Dopiero tutaj dostrzegamy sporo dzikich plaży z możliwością bezpośredniego dojazdu motocyklem. Tym razem nie myślimy o poszukiwaniu noclegu na plaży. Mamy inny cel.

Od pewnego czasu mamy włoskiego współtowarzysza podróży. Motocykl z podobnym wyposażeniem i tak jak my, dwójka na siodle. Zatrzymujemy się na stacji benzynowej i rozmawiamy z parą Sycylijczyków jadących w kolejną podróż na Bałkany.





Jeżdżą tam co roku - taniej, luźniej, bliżej natury. Zaproszeni na kawę wypytujemy o ogromną ilość opustoszałych domów na Sycylii. Odpowiedź częściowo taka jakiej się spodziewaliśmy "brak pracy, młodzi ludzie uciekają z wyspy w poszukiwaniu chleba a ponadto ciągle przybywa fala emigrantów z Afryki". Najwyraźniej działalność Sacra Corona Unita poszerzyła zasięg swojej działalności. Tak bynajmniej sobie dopowiadamy. Na pytanie dlaczego on nie ucieka z Sycylii, odpowiada:
- osiągnąłem już taki wiek, że nie w głowie mi wyjazd za chlebem, póki na miejscu jest praca i własne cztery ściany. Kiedy załapał z jakiego kraju przyjechaliśmy, pociągnął dalej "mam w planie przyjechać do Polski oraz znajomych w Warszawie". Takim oto sposobem daliśmy namiar na siebie. Jeśli będzie w PL to może wpadnie. Być może otworzymy oddział mafii sycylijskiej? Po dziś dzień nie otrzymaliśmy żadnej korespondencji. Być może znaczek na wizytówce RADIATORA pozwolił mu snuć domysły powiązań z inną włoską mafią Camorra związaną z aferą śmieciową. Konkurencja nie jest miło widziana (co wyżej opisaliśmy)?
Ciągnąc rozmowę dochodzimy do kolejnych ciekawostek. Ów Sycylijczyk mieszka 10 km od Nicolosi, w którym to stacjonowaliśmy na kempingu. Kiedy mówimy o najbliższym celu naszej podróży stara sie zmienić nasze plany. Zniechęca do zwiedzenia Alberobello kusząc nas inną atrakcją w pobliżu Materą.



Właśnie w tym mieście Mel Gibson kręcił sporo ujęć filmu pt. "Pasja". Miasto wykute w skale bardzo przypadło do gustu temu znanemu aktorowi, aktualnie reżyserowi. Po jego dłuższej wizycie w jednej z tutejszych restauracji Trattoria Lucana, ulubiona przez niego potrawa od czasu wizyty zmieniła swą nazwę na Fettuccine alla Mel Gibson. Niewątpliwie jest to piękne miasto ale nas do samego końca bardziej pociągał wiejski klimat Alberobello, do którego zmierzamy.

Żegnamy się i przez jakiś czas dzielimy drogę swoim towarzystwem. Rozjeżdżamy się bliżej celu podróży. Po drodze często mijamy się z polskim tirem wracającym do Polski, około 5 razy. Na rozjeździe głośne podziękowania za wspólną jazdę specyficznym klaksonem.

Kilkadziesiąt kilometrów przed naszym celem podróży krajobraz zmienia się na taki jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Ciągnące się wzdłuż drogi ogrodzenia z kamienia (kamienne mury) tworzą specyficzną barierę dla podróżnych. Miejscami gęstość murów biegnących prostopadle do drogi narasta. Teren upraw i hodowli zwierząt ze stadninami koni i miejscowymi hotelami, gospodarstwami agroturystycznymi ... Przybyliśmy tu jednak aby podziwiać specyficzne dla tego regionu domki budowane/układane z kamienia. Konstrukcja tutejszych mieszkań, kościołów ... mają kształt okręgów ze szpiczastymi kamiennymi dachami.











Te budowle powstają po dziś dzień a ich największa koncentracja znajduje się w mieście Alberobello. Dzięki specyficznej i niepowtarzalnej zabudowie miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO (podobnie jak Matera). Widok pierwszych pojedynczych domków o zachodzie słońca robi wrażenie. Z upływem kilometrów było ich tylko więcej i więcej i ... Po wjechaniu do miasta dominującej bieli - ta biel aż poraża, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nocujemy na kempingu tuż za miastem.

09.08.2015 (niedziela)

Niedzielny leniwy poranek na kempingu. Tu nasza druga wyjazdowa jajecznica. Robimy ją sami i wzbudzamy ogromne zainteresowanie dziwną potrawą.





Wśród mocno zainteresowanych znajduje się między innymi głośno miałczący kot. Dostał też swoje ale najdziwniejsze było to, że najbardziej łapczywie zajadał się posnym lub posmarowanym masłem chlebem. Nowe kraje, nowe zwyczaje, nawet wśród zwierząt.

Wyruszamy w drogę wstępując uprzednio do zabytkowej części miasta aby zobaczyć największą koncentrację Truli, czyli wspomnianych wcześniej okrągłych domków z kamienia ze szpiczastym kamiennym dachem.





Pierwsza okazała budowla to kościół Św. Antoniego w Alberobello, zbudowany w XX w. przez jednego z ostatnich mistrzów budownictwa truli. Od tej ciekawej budowli zaczyna się deptak z całkowitym zakazem ruchu. Trul za trulem, wewnątrz których mieszczą się domki, sklepy z pamiątkami, restauracje itd. Unikatowy widok białego miasta chłoniemy pełną piersią. Nie chcemy się powtarzać ale zdjęcia na prawdę nie oddają stanu faktycznego choć są jego namiastką.
























Na zakończenie dom z trulowym zwieńczeniem, pod którym postawiliśmy motocykl.

Po uprzednio zmoczonych koszulkach dających uczucie chłodu nie ma już śladu. Mimo wczesnej pory upał nie zamierza odpuszczać. Wracamy do motocykla i ruszamy w dalszą drogę, wzdłuż której towarzyszą nam pojedyncze i coraz starsze trule.









Do przydrożnych, wyglądających na opuszczone budowle można spokojnie wejść. Często jest to wątpliwa atrakcja, wewnątrz których znajduje się wysypisko śmieci ...

Specyficzna i coraz rzadsza zabudowa towarzyszy nam do samego zamku Castel del Monte wybudowanego w kształcie ośmiokąta. Na każdym załamaniu znajduje się okrągła baszta. Zamek zlokalizowany na wzgórzu doskonale widoczny nawet z dużych odległości. Odpuszczamy sobie zwiedzanie wnętrza obiektu, który również znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO -  jedno z najdoskonalszych dzieł architektonicznych średniowiecza.









Potworny upał nie pozwala nam na rozważanie tematu czy plątać się zakorkowanymi ulicami gęsto występujących miast. Czym prędzej wbijamy się na autostradę, z której zjeżdżamy dopiero w Fano. Po drodze mijamy półwysep Gargano, który zasłynął za sprawą Ojca Pio. Mimo kuszących miejsc do zwiedzenia po drodze, coraz częściej zaczynamy myśleć o jak najszybszym dotarciu na północ, do chłodnych gór. Panujący upał poraża wszelkie komórki.




Jedyny chłód na trasie - stacja benzynowa z klimatyzowanym sklepem, restauracją.

... cdn

Offline adamg24

  • Młodszy użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 82
  • Karma: +1/-0
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #40 dnia: Styczeń 16, 2016, 11:28:30 pm »
zdjącia ciekawe....jedno przebija pozostałe....?????......

....Germanik uciekający od Agrypiny na GS-sie....na tle budowli w mieście Alberobello
.....
w serwisie BMW wisisz na ścianie w dziale z garderobą dla posiadaczy Gs-ów


Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #41 dnia: Styczeń 17, 2016, 08:50:19 am »
zdjącia ciekawe....jedno przebija pozostałe....?????......

....Germanik uciekający od Agrypiny na GS-sie....na tle budowli w mieście Alberobello
.....
w serwisie BMW wisisz na ścianie w dziale z garderobą dla posiadaczy Gs-ów

Ciekawe porównanie ;-)

Co do garderoby - o jakim serwisie mowa ?
Pierwsze słyszę, że jestem gdzieś na ścianie.
Jest jakiś link lub zdjęcie ? Podeślij proszę - ciekawość mnie zżera.

Offline adamg24

  • Młodszy użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 82
  • Karma: +1/-0
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #42 dnia: Styczeń 17, 2016, 12:28:39 pm »
sory za zamieszanie...
mój tekst jest pewną przenośnią....już taki jestem....widząc Ciebie na potężnym motorze jakim jest GS1200 i to w krótkich spodenkach w ojczyźnie Cezara, przy realistycznych opisach tego co Was wówczas otaczało pod czujnym okiem sycylijskiej ośmiornicy........
......odniosłeś autorski sukces ...poniosło czytelnika..... i napisałem to co sobie w danej chwili wyobraziłem.............
.....
idąc dalej tym wątkiem jest to moje uznaniez  dla poziomu tego forum, cóż więcej pisać...wiadomo o co chodzi ...chociaż  zdaję sobie sprawę, że jest to forum podróżników, a nie literatów i poetów.......pozdrawiam


Offline siCk_BoY_

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 1 817
  • Karma: +8/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #43 dnia: Styczeń 17, 2016, 10:44:13 pm »
bądź co bądź ciekawa przenośnia adamg24 :)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 086
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #44 dnia: Styczeń 23, 2016, 04:12:34 pm »
Zapowiedź tego co zobaczycie na prezentacji z wyprawy:
"Z patelni do piekła".
Wszystko już niebawem
26-28 II 2016
na stałej co rocznej imprezie
"VI Nasze Wyprawy Motocyklowe"
Miejsce imprezy: Hotel - Restauracja Palacowa - Narol, woj. podkarpackie (w sercu Roztocza)
Tel.: (16) 63-19-223
Tel / Fax.: (16) 63-19-224
Email: info@palacowa.com.pl
50.360550, 23.333765
https://goo.gl/maps/mziEVrcCQL72
Wszystko w sąsiedztwie pałacu hrabiego Łosia >>>

TRAILER "Z patelni do piekła"

oraz wtręt tego co zobaczymy na imprezie ...







« Ostatnia zmiana: Styczeń 23, 2016, 04:54:18 pm wysłana przez Glazio »