Aktualności: W związku obecnie obowiązującymi przepisami RODO prosimy o zapoznanie się z Polityka prywatności i Polityką cookies pod adresem https://www.radiator-mototurystyka.pl/polityka-prywatnosci/
Kwiecień 16, 2024, 07:28:34 am

Autor Wątek: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015  (Przeczytany 32366 razy)

Offline siCk_BoY_

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 1 817
  • Karma: +8/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #45 dnia: Styczeń 23, 2016, 07:19:35 pm »
Zapowiadają się naprawdę ciekawe relacje :) Tak wnioskuję z filmików :)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #46 dnia: Styczeń 25, 2016, 08:18:18 pm »
Cd cz. 12

Z autostrady zjeżdżamy do Fano. Tu wracają moje wspomnienia z 1995 roku, zebranie na stadionie, związane ze spotkaniem Ojca Świętego Jana Pawła II z młodzieżą w pobliskim Loretto. Jadąc dalej wzdłuż wybrzeża zaczynamy rozglądać się za noclegiem. Wszelkie plaże ogrodzone. Już widzę, że 20 lat po uprzedniej wizycie sporo się zmieniło (ogrodzone i zamykane plaże). A my chcieliśmy znaleźć coś nad wodą?! Strada privata - te tabliczki i znaki będą nam się śniły po nocach. Przemykamy wąskimi uliczkami małych miejscowości . W jednej z nich (Fiorenzuola di Focara) na bramie wjazdowej do małego zameczku widzimy napis Dante Alighieri. To włoski poeta, filozof, polityk; autor słynnego dzieła "Boska Komedia". To odpowiedź na dręczący nas upał - JESTEŚMY W PIEKLE. Krótki wycinek jego dzieła, jak zjawa wbija się do głowy. Nad bramą piekła widnieje złowieszczy napis (w różnych tłumaczeniach):
- u Porębowicza jest "Ty, który wchodzisz żegnaj się z nadzieją";
- u Mickiewicza "Kto wchodzi do mnie, żegna się z nadzieją";
- u Kopalińskiego (w "Słowniku mitów...") jest "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie".
W tych piekielnych upałach poczucie obecności w piekle nie było mu obce. My również odczuwamy ten piekielny upał. Może tak na prawdę dopiero przekraczamy bramy piekieł?

Chwilę później zjeżdżamy w ścieżynkę zakończoną stromym urwiskiem. Zawracamy! Łatwo nie było. Kawałek dalej podjeżdżamy pod górkę. Kapliczka, gaj oliwny ... po dokładniejszych oględzinach jakieś puste zabudowania a może budynki gospodarcze. W niedużej odległości słychać rozmowy i pokrzykiwania ludzi, Włochów. Nie ma co wybrzydzać nocujemy w gaju oliwnym ze wspaniałym widokiem na pobliski oświetlony nocą zamek.





10.08.2015 (poniedziałek)
Ku naszemu zaskoczeniu noc była chłodna. Hmmm może jednak wyjeżdżamy z piekła, o którym tyle pisał Dante. Możliwe, że najgorsze upały już za nami. Nad ranem okazuje się, że nasz gaik oliwny znajduje się przy uczęszczanej ścieżce rowerowej. Podobizny Ojca Pio towarzyszą nam wszędzie od jakiegoś czasu, również tu.






Granaty ...


Oliwki ...







Zwijamy się sprawnie i obieramy kierunek na pobliskie San Marino. Droga minęła szybko i nie wiedząc kiedy niespodziewanie mijamy straż graniczną. Wjeżdżamy do tej ponoć, najstarszej republiki świata. Przy wjeździe świetne powitanie "Witajcie na wolnej ziemi". Wszystkie rejestracje pojazdów automatycznie inne. Po około 10 minutach jazdy znajdujemy się w stolicy położonej na wysokim wzniesieniu. Można odnieść wrażenie, że mieszkańcy San Marino patrzą na Włochów z góry niczym bogowie z Olimpu. Wielki gmach zamczyska obok którego przejeżdżamy strzeżony jest przez dodatkowych mundurowych. Trzy zamki połączone ze sobą murami obronnymi.
Wspinaczka krętymi dróżkami prowadzącymi do stolicy tego małego państewka warta była naszej fatygi. Widoki wyśmienite. Śliczne miasto, uliczki i otaczający krajobraz.








Trzy wieże ...





Na śniadanie zjeżdżamy na dół, poza miasto. Upatrzyliśmy sobie miejscówkę nad strumieniem koło jakiegoś gospodarstwa agroturystycznego i firmy specjalizującej się w dystrybucji chemikaliów przemysłowych.

Pa małej przekąsce kierujemy się na północ w stronę Wenecji. Od Ravenna do Chioggia wzdłuż drogi i licznych kanałów wodnych można napotkać ciekawe domki na palach. Te budowle rybackie można spotkać na lądzie i wodzie. Z czasem obok tych specyficznych domków widać potężne sieci na ciekawych wysięgnikach, tłoczące się kutry i łódki tego rybackiego regionu.





Chioggia nazywana przez Włochów „małą Wenecją”, urokliwa nieduża i pełna gwaru miejscowość, to mały przedsmak Wenecji w innym wydaniu. Zatłoczone miasto mijamy bokiem jadąc mostem przecinającym zaczynającą się tutaj Lagunę Wenecką. Trudno oprzeć się pokusie zatrzymania i sfotografowania uwijających się tu rybaków. To dowód na to, że wody laguny obfitują w ryby i małże. Przyglądając się dokładniej tutejszym lagunowym krajobrazom, wyraźnie widać gęsto powtykane i wystające z wody drewniane pale, których znaczenie wyjaśnię przy okazji wizyty w Wenecji.






Złudzenia przepadły - śmieci są również na północy Włoch



[/img]

Ten odcinek drogi to tereny Parku Regionalnego Delty Padu (Delta del Po) obfitującej w bogactwa fauny i flory (wśród nich lasów piniowych - (odmiana specyficznej sosny z gęstą, szeroką koroną. Starsze okazy przybierają pokrój parasolowaty)). Ta najdłuższa rzeka Włoch rozdziela Góry Apenińskie od Alp niosąc w swoich wodach sporą ilość osadów gromadzonych w ujściu rzeki do Morza Adriatyckiego. Rzeka wykorzystując rozległe zapadlisko tektoniczne przyczyniła się do utworzenia żyznej Niziny Padańskiej. W tym regionie często występują trzęsienia ziemi ze względu na przebiegającą w tym regionie strefę subdukcji. Delta rzeki Pad należy do jednych z najbardziej rozbudowanych w Europie.



W Masentre na drodze pojawiły się tramwaje a może autobuso-tramwaje jeżdżące po dwóch torach oraz po jednym. Długi most Ponte della Libertà – drogowy, czterojezdniowy jest jedyną lądową drogą dojazdową do Wenecji o długości 3,85km. Obok mostu drogowego, biegnie most kolejowy ((starszy) z pozoru jakby jedna budowla) - to dowód na to, że budowa mostu na Sycylię jest możliwa. Czy na pewno ? To pytanie do Włochów z południa a może do ... "biznesmenów".  Podążając za jednym torem dotarliśmy do Wenecji.





Laguna Wenecka położona w północno-wschodniej części Włoch u wybrzeży Ardiatyku. Rozciąga się od ujścia rzeki Sile na północy do ujścia rzeki Brenta na południu. Ten płytki akwen morski (zwany laguną) oddziela od otwartego morza piaszczysta i równoległa do linii brzegowej wyspa nazywana lido (coś w stylu naturalnej tamy-stanowiące naturalną osłonę przed falami, sztormami i gwałtownymi przypływami). Pomiędzy lido a stałym lądem występują liczne, mniejsze i większe wysepki. Wszystko powstaje za sprawą ciągłego transportu osadów przez rzeki - prosto z gór. Duża koncentracja wysepek zasiedlona i zagospodarowana przez człowieka przyczyniła się do powstania tego specyficznego miasta, jakim jest Wenecja. 

... cdn
« Ostatnia zmiana: Styczeń 25, 2016, 08:22:53 pm wysłana przez Glazio »

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #47 dnia: Marzec 16, 2016, 07:17:38 pm »
Cd cz. 13

Laguna Wenecka jest generalnie bardzo płytka występuje na niej wiele mielizn, tysiące wysp, wysepek, bagien, grzęzawisk i łach piaszczystych. W czasie odpływu wyłaniają się z wody. Tutejsza żegluga odbywa się wzdłuż naturalnych kanałów pogłębionych przez człowieka (o głębokości ok. 10 m czyli podobnie jak tor wodny na Zalewie Szczecińskim), które wyznaczają pale wbite w dno. Nad ich drożnością czuwa Magistrat wodny odpowiedzialny również za wytyczanie nowych dróg wodnych i konserwację kanałów miejskich. Na tych szlakach wodnych można spotkać wszystko co pływa, od pontonów, małych motorówek poprzez gondole, ambulanse, policję straż pożarną taksówki, tramwaje wodne, statki wycieczkowe, a nawet w niektórych miejscach potężne luksusowe promy. Ze względu na swoje położenie Wenecja nie potrzebowała murów obronnych czy fortec.





Od momentu wyjazdu z Sycylii towarzyszący nam skwar dawał się ciągle we znaki. Nasze organizmy w dużym stopniu zaaklimatyzowane odczuwały ciągły dyskomfort termiczny. To właśnie on sprawiał, że kolejna propozycja zwiedzania wzmagała u Tamary reakcje bezwarunkową na NIE ! Nie ukrywam, że upał przysmażył również mój mózg w przypadku możliwości penetracji bardzo atrakcyjnego Półwyspu Gargano, będącego gwarantem noclegów na dziko. Do dziś nie mogę sobie tego wybaczyć, ponieważ podczas poprzednich dwóch wizyt w tym kraju nie zwiedziłem tego atrakcyjnego miejsca. Co jak co, bliżej północy nieco otrzeźwiałem i na niechęć Tamary związaną ze zwiedzaniem kolejnej atrakcji, czyli Wenecji odpowiedziałem negatywnie. Już kilkukrotnie przekonałem się, że podczas wielu lat naszego wieloletniego zwiedzania mój współtowarzysz podróży źle znosi potworny upał i wtedy odrzuca wszelkie opcje poznawania nowego. Mimo naszej niechęci do zwiedzania większych miast, nie za bardzo zważałem na opinię Tamary. Narzuciłem Wenecję, ponieważ wiem, że moja towarzyszka podróży nie była w tym mieście, a wiem, że warto tu zajrzeć. "Znamy się jak łyse konie", i dałbym sobie rękę uciąć, że to unikatowe miasto zyska pozytywny odbiór. Może czytając ten fragment, wypowie się w temacie. Może nie. Myśl o spacerze po tym mieście zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Próby odczucia tego upału przez każdego z czytelników to tylko słowa. Dalsze rozważania dalekie są od tego, na co byłby zdolny każdy z czytelników tym momencie. Teraz, gdy siedzi się w optymalnej temperaturze do pracy, czytania, myślenia daleki jestem od jakichkolwiek porównań. W takich momentach mózg daje inne sygnały (szukaj chłodu, uciekaj, ...) niż nasze plany czy zamiary. Wiem jedno, że bycie tam, widzenie, czucie na własne oczy nie odda ani zdjęcie ani najlepszy film. W skrócie, mimo negatywnych sygnałów częściowo przekonałem delikatnie wymuszając wizytę w tym mieście. Warto ? Dla mnie tak. Tamara może mieć odmienne zdanie, choć po powrocie odebrałem pozytywne sygnały. Upał w cieniu kamienic z ochłodą płynącą z kanałów wodnych daje większy komfort niż siedzenie w samo południe na kanapie mknącego motocykla.

WENECJA
Zostawiamy nasz pojazd na parkingu i przebrani ruszamy wgłąb tego historycznego miasta znajdującego się wraz z laguną, na liście światowego dziedzictwa UNESCO.









Przemieszczając się wąskimi uliczkami z bardziej lub mniej rozległymi placami, podziwiamy starą zabudowę. Zabytkowe miasto kontrastów, w którym miesza się klimat odrestaurowanych kamienic z tymi opuszczonymi z odpadającymi tynkami. Place, fasady pałaców o lekkiej konstrukcji, wszystko bogato zdobione. Mosty i kanały wodne stanowiące główne trakty transportowe. Spore natężenie ruchu na tutejszych drogach wodnych, generowane głównie przez turystów sprawia, że czystość wody pozostawia wiele do życzenia. Owe szlaki komunikacyjne generują czasami specyficzne zapachy, które są odpowiednio komentowane przez turystów ale to właśnie dzięki nam zwiedzającym można przypisać te zasługi. Mamy to co mamy. Wszystko na własne życzenie.
Jako turyści podróżujący motocyklem mamy dość wyostrzony zmysł powonienia co dodatkowo wzmaga odbiór danego miejsca. Mamy szczęście, przykrych zapachów nie ma w dniu dzisiejszym. Spacer wąskimi uliczkami najlepiej zapada w pamięci, chyba, że ktoś pierwszy raz w życiu płynie stateczkiem, taksówką wodną - to też atrakcja.

Sklepy z BAUTAMI, czyli weneckimi maskami towarzyszą nam niemal na każdym kroku. Rozbieżność cenowa ogromna, w zależności od miejsca produkcji i wielkości maski.





Skąd MASKI ?
Wenecja to wbrew pozorom małe miasteczko, w którym wszyscy mieszkańcy doskonale się znali. Najbardziej popularne w okresie karnawału, mają wiele teorii dot. noszenia. Jedna z najbardziej wiarygodnych nawiązuje do pierwszego zdania w temacie. W małym miasteczku arystokrata i biedak, pani domu i służąca, kurtyzana i zakonnica, rybak i marynarz, panna i mężatka, kawaler i wdowiec ... zakładając maskę, wszyscy nagle stają się tajemniczy, anonimowi i sobie równi. Stają się kimś nie do rozpoznania. Mogą być każdym i nikim. Teraz mogą być kim tylko chcą.
Maski dziś
Osoby przebrane w maski i stroje można spotkać na ulicy w okresie karnawału. Tutejsza tradycja staje się popularna wśród przyjezdnych, którzy kupują sobie maski na straganach lub w sklepach i zakrywają twarz, nawiązując do weneckiej tradycji.
Ceny
Najtańsze, plastikowe maski made in China, można kupić za kilka euro. Dla rządnych prawdziwej weneckiej pamiątki z podróży warto wydać trochę więcej i skusić się na oryginalną, ręcznie robioną i zdobioną maskę wenecką zrobioną z masy papierowej. Inne, wykonywane w mieście maski wykonuje się również ze skóry i porcelany. Ceny wyższe, w zależności od kosztów podstawowego materiału wykorzystanego do produkcji.
Rodzaje masek
Po dokładniejszych oględzinach możemy rozróżnić kilka rodzajów weneckich masek. Najbardziej typowa dla tutejszego miasta maska nazwana
- BAUTA - zakrywa całą twarz tak, żeby osoba ją nosząca mogła zachować pełną anonimowość. Kiedy przyjrzymy się jej dokładniej zauważymy, że jej dolna część nie przylega do podbródka. Bauty nie trzeba bowiem zdejmować nawet chcąc napić się czy coś zjeść.
- COLUMBINA - równie popularne maski, które zakrywają jedynie oczy, nos i policzki.
- MEDICO DELLA PESTE - maska z dziobem, która swą nazwę zawdzięcza temu, że była używana przez medyków. Dziób wypełniali ziołami i medykamentami mającymi za zadanie chronić przez złapaniem zarazy od chorych, którymi się opiekowali. Początkowo białe, dopiero potem zaczęto je dekorować.
- VOLTO lub LARVA - również białe maski zakrywające calusieńką twarz, sięgające od podbródka do czoła, od ucha do ucha, z lekko wyrzeźbionymi ustami i nosem. Małe otwory na oczy.
- MORETTA - to kolejna ciekawa maska, która była zawiązywana z tyłu głowy. Od wewnątrz miała swego rodzaju guzik trzymany w ustach. Nosząc taką maskę nie można było się odzywać.



Zabobony
Ponoć przewożenie maski wykonanej i zakupionej w Wenecji przynosi szeroko rozumianego pecha. Dla umęczonych tego typu anegdotami podsuwamy skuteczne rozwiązanie. Kupioną maskę należy wysłać paczką, co jest doskonałym rozwiązaniem dla podróżujących motocyklem ze względu na ograniczoną powierzchnię bagażową.
Wenecja - rozpoznawalne symbole:
- karnawał wenecki,
- maski,
- festiwal filmowy,
- biennale sztuki współczesnej,
- gondola,
- Operowa stolica Europy- tu narodziła się i rozkwitła opera.

Spacerując wąskimi uliczkami co chwilę dochodzimy do mniejszych lub większych placyków, na których można znaleźć studzienki z zimną wodą pitną. Zmierzamy do największego z nich - placu Św. Marka, który okresowo jest zalewany przez wody laguny. Na przełomie 2015/2016 roku odnotowano rekordowo niski stan wody w mieście, ciekawostka ponieważ najniższe stany wody odnotowywano najczęściej latem. Ta anomalia sprawiła, że kłopoty z żeglugą mają gondolierzy, załogi tramwajów wodnych i jednostek ratunkowych. Na dnie weneckich kanałów pojawiło się więcej błota niż wody.













My mieliśmy to szczęście, że mogliśmy podziwiać swobodnie pływające gondole i inne jednostki pływające.
Będąc w Wenecji trudno pominąć temat gondoli. Łódź wiosłowa, która przemieszcza się po tutejszych kanałach przy pomocy stojącego i specyficznie wiosłującego gondoliera. Długie wiosło pełni funkcję steru i napędu. Kształt i konstrukcja gondoli wywodzi się z przybrzeżnych i rzecznych południowosłowiańskich łodzi rybackich. Kadłub Gondoli z bardzo dużymi nawisami o płaskim dnie jest dość stabilny. W literaturze i filmie, rozpowszechniono obraz gondoli jako miejsca nad wyraz romantycznego, który stracił na znaczeniu w momencie kiedy ucichł śpiew gondoliera. Nie usłyszeliśmy żadnej pieśni. Piękny śpiew naszego wioślarza usłyszeliśmy wcześniej, w błękitnej grocie na wyspie Capri. Jego śpiew wykorzystaliśmy w filmie, który mogliście zobaczyć podczas prezentacji na VI Nasze Wyprawy Motocyklowe.
Koszta:
- rejs gondolą  - 80 - 100 euro,
- rejs tramwajem wodnym - 4 euro.

Mieliśmy już swoje wydatki wykraczające nieco poza zaplanowany budżet więc odpuszczamy sobie tą przyjemność rejsu gondolą. Może przy innej okazji ;-)

Zabytki (źródło - wikipedia):
- Bazylika św. Marka,
- Plac św. Marka (Piazza San Marco),
- Piazzetta di San Marco,
- pałac Dożów (Palazzo Ducale),
- most Westchnień (Ponte dei Sospiri),
- wieża zegarowa (Torre dell’Orologio),
- Prokuracja (Procuratie Vecchie i Procuratie Nuove),
- most Rialto,
- Kanał Grande (Canale Grande),
- Santa Maria della Salute,
- Santa Maria Gloriosa dei Frari,
- Kościół San Giorgio Maggiore,
- Dzwonnica św. Marka w Wenecji,
- Palazzo Venier dei Leoni,
- Ca' d'Oro,
- Ca' Rezzonico,
- Ca' Pesaro,
- Palazzo Grassi,
- Synagoga Hiszpańska,
- Włoska Synagoga (Scuola Italiana),
- Teatro La Fenice.


Idąc dalej, znamy takie wydarzenie jaki Wenecki Festiwal Filmowy, uchodzi za najstarszą imprezę filmową na świecie. Wbrew pozorom nie odbywa się w samej Wenecji, tylko na wyspie Lido i odbywa się pod koniec sierpnia lub na początku września.
Skoro jesteśmy przy filmach to właśnie to unikatowe miasto znalazło się na tapecie wielu ekranizacji filmowych. Trudno wyłapać wszystkie.
Wenecja na planach filmów fabularnych.
Ja wyłapałem następujące:
- Mały romans (1979), reż. George Roy Hill,
- Wszyscy mówią: kocham Cię (1996), reż. Woody Allen,
- Niebezpieczna piękność (1998), reż. Marshall Herskovitz,
- Indiana Jones i ostatnia krucjata (1989), reż. Steven Spielberg,
- Casino Royal (2006), reż. Martin Campbell,
- Turysta (2010), reż. Florian Henckel von Donnersmarck.
Jeśli wyłapiecie inne filmy z Wenecją na planie filmów fabularnych - dopiszcie.

Historyczne centrum Wenecji zamieszkuje niecałe 50 000 osób a liczba mieszkańców ciągle spada ze względu na rosnące ceny mieszkań i podatków. Patronem miasta jest św. Marek i właśnie jego imię nosi największy plac w mieście, przy którym znajduje się również bazylika jego imienia. Wewnątrz znajdują się jego relikwie jak również innych świętych.





Po dotarciu do Placu św. Marka, ludzi jak mrówków. W tym miejscu jakoś nas to nie razi tak jak w przypadku Pizy. Na olbrzymim placu ogromna liczba turystów gubi się w swym ogromie. Niesamowity kontrast kulturowy zwiedzających a co za tym idzie religijny.



Tutejsze gołębie zachowują się jakby były w klatce. Przywiązane do placu niewidzialną mocą a może niewidzialną siatką, zrywają się stadnie do lotu i ponownie lądują niemal w tym samym miejscu. Przy placu  znajduje się główny kanał miasta "Canal Grande", z olbrzymią liczbą drewnianych pali zlokalizowanych przy nabrzeżach, poprzecinanych pomostami, do których cumowane są łodzie i gondole. Ich ogromna liczba dla jednych może być szpecąca a dla innych dodaje uroku. Najgrubsze pale wyznaczają też główną drogę transportową dla większych jednostek pływających. Można je zobaczyć na terenie całej laguny poza historycznym centrum.

































Do placu św. Marka dopływa również tramwaj wodny - ulubiona forma szybkiego transportu dla wycieczek zorganizowanych. Wysiadka (szybko - nie mamy dużo czasu), maraton po najważniejszych atrakcjach, czas wolny i droga powrotna tym samym środkiem transportu. Lubimy patrzeć na taką formę uprawiania turystyki. Zmęczeni inaczej wracają do hotelu, prysznic i nocleg w klimatyzowanym pomieszczeniu. To jedyny mankament naszego podróżowania - klimatyzacja. Mamy za to inną przewagę, która daje nam więcej satysfakcji. Nie ma to jak totalny luz bez pośpiechu. Zwiedzamy to co chcemy, kiedy chcemy z możliwością pozostania właśnie tu - bo nam się podoba. Taka właśnie myśl kłębiła się w tym momencie. A może nocleg właśnie tu ? Nikt z nas nie poruszył tego tematu więc delektowaliśmy się tym co lubimy. Dodatkowy atut naszej formy podróżowania to możliwość smakowania lokalnych potraw. Nocując w hotelach, nigdy nie udało nam się zasmakować w czymś tutejszym. Jedzenie wyłącznie hotelowe lub jak to nazywają europejskie.



Dość - pooglądaliśmy przemykające wycieczki, jedna za drugą, jedna szybsza od drugiej i udajemy się własnym szlakiem bez celu - może zabłądzimy :D
Przygoda !

... cdn

Offline Jaco

  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 569
  • Karma: +21/-5
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #48 dnia: Marzec 16, 2016, 08:26:30 pm »
Ładne, ładnie, a szczególnie ten mostek czy pomost z dodatkiem w czerwieni ;)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #49 dnia: Marzec 16, 2016, 08:28:16 pm »
Ładne, ładnie, a szczególnie ten mostek czy pomost z dodatkiem w czerwieni ;)
Z czerwienią jej do twarzy ;-)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #50 dnia: Kwiecień 14, 2016, 06:49:41 pm »
Cd cz. 14

Sorki za ten przestój, postaram się czym prędzej dokończyć historię.

W drodze powrotnej do motocykla, ciągle zachwycamy się różnorodnością miasta. Przystajemy na moście westchnień i ruszamy dalej. Chodząc po omacku, bez żadnej mapy wchodziliśmy czasami w ślepe zaułki co potęgowało nasz odbiór tego miasta. Można rzec, że zgubiliśmy się i na pewno tu zginiemy. To hasło towarzyszy nam od wielu lat naszych podróży i na pewno nic się nie zmieni. Kiedyś na pewno się zgubimy.





Skoro doszliśmy po omacku do największego placu to na pewno wrócimy do celu. Nasza intuicyjna orientacja w terenie sprawiła, że bez większych problemów wróciliśmy do naszego pojazdu. Na miejscu okazuje się, że w zabytkowej części miasta spędziliśmy 5 godzin. Non stop na nogach. Przebierając się w ciuchy motocyklowe, stwierdziliśmy wspólnie, że 5 godzin to ciągle mało. Moglibyśmy spędzić tam znacznie więcej czasu.

Cenny w Wenecji niższe na pewno nie będą. Miasto może zostanie ocalone przed zalaniem, i nadal będzie atrakcyjne - jak zawsze. Na koniec pojawia się pytanie, czy miasto stanie się czymś na wzór rozpoznawalnej wizytówki Czarnogóry jak wyspa Sveti Stefan, będącej siedzibą samych restauracji i hoteli, pozbawionej przesiedlonych uprzednio mieszkańców.



"Wenecja znika. Miasto oblegane przez turystów wkrótce umrze przez absurdalnie wysokie ceny".
Źródło: natemat.pl

– Już w 2030 roku jedno z najsłynniejszych włoskich miast może nie mieć mieszkańców – przewidują demografowie. Wenecja wyludnia się w zastraszającym tempie, bo wywindowane ceny czynią życie w mieście niemożliwie drogie. Na tyle, że nawet świetnie zarabiających gondolierów przestaje być na nie stać. W dodatku za 80 lat kultowe miasto może całkowicie zniknąć... pod wodą.
Gondolierzy to jeden z najlepiej opłacanych zawodów w mieście. W całej Wenecji jest ich nieco ponad 400. – Każdy zarabia średnio 95 tys. funtów rocznie (czyli ok. pół miliona złotych) – podaje „The Independent”..."






Wyruszamy w stronę Alp. Mimo godziny 19:00 upał ciągle ogromny. Po wskoczeniu w ciuchy motocyklowe od razu oblewa nas pot. Ruszamy na północ w stronę Bolzano. Ronda, skrzyżowania ... może uda nam się dotrzeć za dnia na przedpole Alp. To daje pewność chłodnej i przyjemnej nocy. Początkowe tempo z powodu dużego ruchu na lokalnych drogach nie wróżyło nic dobrego. Nagle w oddali widzimy zarysy gór. Do celu jeszcze kawał drogi ale myśl o zbliżającej się nocy w skwarze nie dawała nam spokoju. Nagle drogi zrobiły się bardziej przelotowe. Mniej miejscowości a co za tym idzie, rond czy skrzyżowań. Dostaliśmy przyspieszenia.

Przedpole Alp już złapane. Ciągle jasno więc mamy ten komfort aby wyłapać odpowiednie miejsce na dziki biwak. Z upływem kilometrów dojeżdżamy do koryta rzeki Piawa. Wyraźnie widać, że woda w korycie płynie. To dobry znak. Ku naszemu zaskoczeniu znajdujemy odpowiedni zjazd i niespodziewanie znajdujemy się w korycie rzeki w okolicy miejscowości Quero. Czaimy się trochę aby nie zwracać zbytnio na siebie uwagi. Już wiemy, że to odpowiednie miejsce. W pobliżu dość hałaśliwy most, za plecami tory kolejowe oddzielone drzewostanem ale to na pewno lepsze miejsce, niż spanie w piekarniku.



Wypatrzyliśmy odpowiedni zaułek. Dalsze brnięcie po różnej wielkości otoczakach mija się z celem. Zbyt wymagający tor jazdy dla takiego kolosa. Na pobliskim parkingu stoi kilka samochodów. Idziemy nad wodę, zażyć ochłody. Chłodny browarek, woda, otaczająca nas natura to wszystko czego nam trzeba. Chwilę po naszym przybyciu widzimy parę zmierzającą w naszym kierunku. Widząc nas ...

cdn ...

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #51 dnia: Kwiecień 18, 2016, 09:08:09 pm »
Cd. cz. 15
...
Widząc nas nagle odbijają dalej w górę rzeki, przysiadając tak jak my nad samą wodą. W tych pięknych okolicznościach przyrody delikatnie odświeżeni jemy kolację i czekamy na to aż nasi sąsiedzi ulotnią się. Po zapadnięciu zmroku znikają. To dla nas sygnał, że czas na rozbicie namiotu. Po rozbiciu obozu, odświeżająca kąpiel w rzece.
Wymęczeni dotychczasowym upałem cieszymy się ze spadającej temperatury. Hałaśliwy most, kolej ... jakie tam hałasy. Nic nie słyszymy. W końcu pierwsza noc w orzeźwiającej temperaturze. Od dłuższego czasu nie wiedzieliśmy co to znaczy. Taki komfort ostatni raz odczuwaliśmy w Alpach. Od wyjechania z gór miewaliśmy noce z odczuwalnym komfortem. Uczucie odrobiny nocnego chłodu na Sycylii czy w gaju oliwnym to za mało. Przykryci śpiworami, w końcu zapinamy się po szyję. Przegrzani dotychczasowym skwarem, zaczynamy cieszyć się z tej rześkości. Czy to raj ?

11.08.2015 (wtorek)
Wspaniała chłodna noc. Tego nam brakowało. Prawdziwego snu w przyjemnej temperaturze. Wstajemy, cieszymy się widokiem, pakowanko i ruszamy w dalszą drogę.



Na początek zaliczamy hałaśliwy pobliski most, który miał zaburzać naszą ciszę nocną. W nocy, jakby dla nas nie istniał. Kierunek północ. Piękne Alby wciągają nas w głąb. Doliny, wąwozy, zamki, góry a na płaskich terenach najczęściej wzdłuż dolin rzek, uprawy winogron, mandarynek, brzoskwini i innych owoców. Winorośla widać nawet wysoko na stokach górskich. Tu mają doskonałe warunki do uprawy. W zmieniających się krajobrazach, docieramy do Bolzano. Tu zaczynamy naszą przygodę w Dolomitach, które częściowo już liznęliśmy.







Dolomity – pasmo górskie w północno-wschodniej części Włoch na terenie Południowych Alp Wapiennych. Leży pomiędzy dolinami: Val Rendena na zachodzie, Piawa na wschodzie oraz Pustertal (Val Pusteria) na północy. Najwyższe szczyty Dolomitów to: Punta Penia w masywie Marmolada - 3342 m n.p.m., a następnie Antelao - 3263 m n.p.m., Tofany.





W 2009 roku Dolomity wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nie stanowią wyraźnego łańcucha górskiego, natomiast składają się z grup skalnych oddzielonych głębokimi dolinami i wysokimi, lecz na ogół łatwo dostępnymi przełęczami. Rdzenna, zanikająca już ludność Dolomitów to Ladynowie, posiadający własną kulturę i język ladyński, którym posługuje się jeszcze niewielka część mieszkańców. Dolomity stanowią bardzo atrakcyjny turystycznie teren zarówno dla narciarzy, wspinaczy skalnych, pieszych wędrówek, rowerów górskich i przede wszystkim motocykli. Duża ilość poszarpanych grani, turni i baszt skalnych, stoki górskie są bardzo strome; liczne pionowe urwiska i kilkusetmetrowe pionowe skalne ściany. Dużo głębokich dolin. Zaawansowane zjawiska krasowe to na prawdę łakomy kąsek dla wielbicieli natury.















Masywy:  Cadini, Catinaccio, Civetta, Conturines, Cristallo, Fanes, Latemar, Lavaredo, Lessini, Marmarole, Marmolada, Moiazza, Odle, Pale di San Martino, Pasubio, Poper, Puez, Sasso Lungo, Sciliar, Sella, Sorapis, Tofane;
Szczyty: Antelao, Cimonega, Croda da Lago, Croda Rossa, Pelmo, Tamer;
Rejony:  Alleghe, Auronzo, Calalzo, Canazei, Cortina d’Ampezzo, Corvara, Misurina, Rocca Pietore; San Martino di Castrozza.

W skrócie o Dolomitach.
Miejsce warte odwiedzenia. Zupełnie odmienny charakter Alp - pionowe kilkusetmetrowe ściany, z innej strony urwiska. Każda ze ścian majestatycznie wyrasta z podłoża, niczym wieżowiec pnący się ku górze. Pomiędzy nimi przełęcze, tłumnie zwiedzane przez motocyklistów. Oceńcie sami. Tak jak zawsze napiszę - one nie oddają prawdziwych widoków a i tak są zaje...fajne.





























Przełęcze zaliczone: Pelegrino, Costalunga, Gardena, Sella, Pordoi, Campolongo - tyle na dzisiaj.
Zostały: Cereda, Cibiana, Duran, Falzarego, Fedaia, Giau, Montecroce, Pian delle Fugazze, Rolle, Staulanza, Tre Croci, Valles, Valparola;




Wspinaczka uwieczniona dzięki zoom x60


Zoom x40


Zoom x20 - widać kobietę ?
Szukaj na zdjęciu (dolna część) czerwonej plamki, obok niej stoi jegomość 10-20 wysokości jegomościa znajduje się poszukiwana kobieta (taka mała plamka).









Za punkt naszego dzisiejszego noclegu obraliśmy miejsce z pięknym widokiem, bliskim zapleczem czystej i zimnej wody, na trasie stoku narciarskiego Pian Frataces Gherdecia, mniej więcej gdzieś pośrodku trójkąta, między miejscowością Canazei, Przełęczą Pordoi z widokiem na masyw Sella (Sella Towers), około 400 metrów na wschód w linii prostej od Hotelu Lupo Bianco.



Stok latem zielony, na który początkowa faza podjazdu była dość karkołomna. Luźny kamień, zbyt stromy kąt nachylenia i ... próba podjazdu. Pierwsza spalona, przy drugim podejściu mocne dobicie zawieszenia przy wjeździe na dość stromy stok, do tego dodatkowe utrudnienie to bardzo luźny kamień. Wyrzucony z obranego toru z dobrze mi znanych powodów podjeżdżam na niemal pionowy stok. Zawadzam kufrem i ... jak mawiają górale, gleba. Taka bezbolesna ponieważ stanąłem na nogach próbując utrzymać 300 kg ciężar w pionie. Pomagał mi w tym kufer, który uprzednio odpadł ale podtrzymywał cały motocykl. Po chwili walki odpuściłem i puściłem motocykl. Wszystkiemu przyglądał się Wiórek, nagrywając mój niefortunny podjazd. Po dość wycieńczającej próbie utrzymania motocykla na kołach potrzebne było złapanie głębszego oddechu. Chwilę później walczymy wspólnymi siłami o to aby postawić motocykl do pionu i podjechać brakujące 2 metry wyżej do upragnionego celu. Wyczyn spionizowania sprzętu i zdobycia ostatnich dwóch metrów był równie wyczerpujący jak utrzymanie motocykla w pionie. Po długich katorżniczych walkach zdobywamy upragniony cel. Tym razem została wymuszona nieco dłuższa przerwa na odpoczynek.









Oględziny uszkodzeń. Niestety stelaż od kufrów został przetrącony. Wyglądał tak jak stelaż naszego kolegi Mietka w Gruzji. Konieczne prace naprawcze, prostowanie zaczepów kufra i najtrudniejsze stelaża. Narzędzia gotowe. Lepszych nie było. Co Wy na to ? Uda się ?


Obuwie robocze ... czy na pewno skuteczne ?

cdn ...

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #52 dnia: Czerwiec 15, 2016, 05:59:43 pm »
Cd. cz. 16

Po dokładniejszych oględzinach konieczne było naprostowanie stelaża od kufrów ponieważ przy dobijaniu zawieszenia nieuchronna była kolizja z dyfrem. Poszukiwania narzędzi przydatnych do prostowania stalowych rurek do prostych nie należało. To nie warsztat samochodowy. Korzystaliśmy z tego co było w najbliższej okolicy. Cieńsze i grubsze gałęzie wyszukane w okolicznym lesie trzaskały jak zapałki. Przydatny okazał się głaz, na którym wspierając jedną stronę stelaża używając buta wraz z zastosowaniem dźwigni z pomocą gałęzi udało się nieco wyeliminować ogrom skrzywienia. Dłuższa walka i ogromna pomoc Wiórka - bezcenna.



Nasze usilne działania podziwiali rowerzyści mknący z ogromną prędkością z góry trasy narciarskiej. Ową trasę przemierzali również kierowcy quadów. Dziwnie na nas spoglądali. A piwo chłodziło się w okolicznym strumieniu. Nastał dobry moment aby przejść do degustacji mając przed sobą piękny widok na Sella Towers zlokalizowaną niemal w centrum Dolomitów.
Podczas rozbijania namiotu koło naszego obozowiska przemknęły jeszcze dwa crossy.

12.08.2015 (środa)

Noc minęła bez większych niespodzianek. Rano budzi nas ten sam wspaniały widok na masyw Sella. Kolejne próby prostowania i stelaż pozostał bez zmian. Cóż, dalej będziemy jechać nieco skrzywieni. Zjeżdżamy na dół i na przydrożnym stole piknikowym zasiadamy do śniadania. Każda pora doby nadaje inny smak w odbiorze tego urokliwego miejsca.









Ruszamy dalej na południe a później na zachód dojeżdżając do jeziora Fedaia, za którym znajduje się przełęcz o tej samej nazwie (Passo Fedaia). Tu zatrzymujemy się na dłużej aby podziwiać wspaniały widok na najwyższy szczyt Dolomitów (3343 m n.p.m.) - Marmolada. Lodowiec, skały i woda w jezierze oddająca różnej maści kolory to widok warty tej poświęconej chwili. Rewelacja. Aż żal, że nie jesteśmy zbytnio przygotowani na wspinaczkę. Szkoda, bo właśnie tutaj lodowiec znajduje się niemal na wyciągnięcie ręki.











Dalej toczymy się trasą Via Marmolada podziwiając kolejne wspaniałe widoki. Pasące się owce, poród owieczki i pilnujące je psy pasterskie nadzorowane przez pasterzy. Na niemal pionowym stoku spore liczebnie stado wygląda niczym drobiny śniegu.








Owieczka wcześniej urodzona została już oznaczona ...



Chwilę później przejeżdżamy przez mostek ale ciekawy widok z przepaścią w dół, każe nam zawrócić aby przyjrzeć się dokładniej. My posiadamy zdjęcie z mostu natomiast dla odzwierciedlenia tego wąskiego i głębokiego gardła obraz perspektywy z dołu. Zdjęcie wykonane dosłownie pod mostem (miłego obracania) zobaczycie TU >>>



Takim oto sposobem przemknęliśmy przez piękne Dolomity zaliczając kolejne przełęcze Fedaia i Falzarego.

Po przejechaniu Passo Falzarego zjeżdżając do Cortina d'Ampezzo zaczynam odczuwać brak hamulca przedniego. Chwilę później jego totalny brak. Jak na jazdę w górach nie zapowiada się ciekawie. Można powiedzieć, że taki bieg sprawy mrozi krew w żyłach.





Na szczęście nie jedziemy dwusuwem i mamy spory silnik więc hamowanie przy odpowiedniej redukcji i całkowitym odpuszczeniu manetki jest znośne. Hamulec nożny można nazwać spowalniaczem dlatego zatrzymujemy się w mieście w celu doglądnięcia, co może być przyczyną usterki. Owszem mieliśmy problem z wadliwym wysprzęglikiem, który wymagał odpowietrzania przy sporych przeciążeniach ale ten dodatek to już spore przegięcie.





Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że przewód hamulcowy nie wytrzymał dzisiejszych przeciążeń. Zjazd w dół i częste wykorzystanie hamulca przedniego w towarzystwie innych motocyklistów właśnie dzisiaj dał się we znaki. Na szczęście nieszczelność wystąpiła przy zacisku przewodu więc może uda się ją wyeliminować.



Domowe sposoby nie pomogły, wręcz pogorszyły sprawę. Jedno użycie hamulca przedniego kończyło się całkowitą blokadą przednich szczęk. Wszystko przy niewielkiej prędkości więc nie doznaliśmy żadnego uszczerbku na zdrowiu. Największy problem przed nami. Jak powstrzymać ten bezwarunkowy odruch hamowania ?

cdn ...

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #53 dnia: Czerwiec 20, 2016, 05:28:36 pm »
Cd. cz. 17

Ta sytuacja spotęgowana przerażeniem Wiórka zmusiła nas do poszukiwania zakładu lub sklepu, w którym byłby możliwy zakup, wymiana lub zacisk przewodu.



Kierujemy się w stronę Austrii i tuż za miastem zatrzymujemy się w serwisie oznaczonym symbolami Volkswagena. Niestety nie są w stanie nam pomóc i kierują nas w przeciwną stronę do dzielnicy przemysłowej zlokalizowanej poza miastem. Tu zaczynają się rozważania czy Włosi w sezonie urlopowym będą nam w stanie pomóc. Naciski Wiórka były tak mocne, że jedziemy do południowej części miasta do dzielnicy przemysłowej. Na miejscu natykamy się na motocyklistę, mechanika pracującego w jednym z tutejszych zakładów samochodowych. Chyba najbardziej ogarnięty ze wszystkich tutejszy pracowników też rozkłada bezradnie ręce. Po wstępnych oględzinach stwierdził, że nikt nie będzie nam w stanie tutaj pomóc. Może w Bolzano ?
Po tych słowach, tym razem ja uparłem się przy swoim. Jedziemy w stronę Austrii. Tam mają więcej do czynienia z niemiecką motoryzacją i łatwiej nam będzie usunąć usterkę. Ponadto hamowanie silnikiem mimo sporych nachyleń sprawdza się wyśmienicie. Do granicy z Austrią mamy około 50 km a do domu najkrótszą trasą około 1200 km. Przed nami kawał drogi do pokonania i testowy fragment górskiej drogi z hamowaniem silnikiem wspomaganym hamulcem nożnym (tył).



Przed przejechaniem granicy z Austrią robimy małe zakupy i zatrzymujemy się na przekąskę w pizzeri, restauracji. Klimat wizualny jak w Tirolu. Wcale nas to nie dziwiło ponieważ od dłuższego czasu w północnych Włoszech bez problemów porozumiewamy się po niemiecku.





Po przejechaniu niewidzialnej granicy, zupełnie inny świat. Co chwilę markety, brak sjesty, która często się przedłuża albo nigdy się nie kończy a przede wszystkim świetne oznaczenia dróg, czego brakowało nam we Włoszech.



Dalej wzdłuż rzeki Drawa przejeżdżamy tutejszy Lienz a nasz GPS pokierował nas dalej do Mallnitz. Nagle nasze urządzenie nawigacyjne jakby dostało świra. Każe nam ciągle zawracać i ustawia nas w kolejce do pociągu. O co tu chodzi ? Wyciągamy mapę i wszystko stało się jasne. Aby się dostać do Bad Gastein musimy załadować motocykl na pociąg (17 Euro), a sami wagonami pasażerskimi pokonać długi tunel. Przed chwilą właśnie uciekł nam pociąg. Patrzymy na czas oczekiwania do następnego kursu. Przekonani, że około godzinny postój przeznaczony na czekanie do najbliższego transportu, na pewno szybciej pokonamy jadąc na naszych dwóch kółkach. Jak się później okazało, byliśmy w błędzie. Cóż, zrezygnowaliśmy z dodatkowej atrakcji podróży tunelem wiodącym pod Parkiem Narodowym Wysokie Taury, straciliśmy czas i nabiliśmy dodatkowe kilometry. Właśnie tu znajduje się najwyższe pasmo górskie austriackich Alp z najwyższym szczytem 3798 m n.p.m. Grossglockner.
Dalej obraliśmy kurs na naszą ulubioną miejscowość położoną w Czechach.



Z czym będą nam się kojarzyły austriackie Alpy ? Pomijając klimatyczne budynki i piękne krajobrazy, przede wszystkim z pięknie wykoszoną trawą. Szukając noclegu na dziko w Austrii nocujemy gdzieś przy polnej drodze na pograniczu lasu.



13.08.2015 (czwartek)
Wstałem wcześniej widząc w oddali biegnącego faceta, który wyraźnie widział nasze obozowisko. Zwijamy namiot, a tu nagle podjeżdża do nas samochód. Czyżby czwartek trzynastego dał o sobie znać już od samego rana ?
Spodziewałem się, że coś podobnego może nastąpić widząc biegnącego faceta. Dlatego też sprawnie zwinęliśmy nasze obozowisko. Zapewne szybki telefon biegacza do właściciela działki i niespodziewana wizyta stała się faktem. Co nas teraz czeka ? Wezwanie policji, surowy mandat, odszkodowanie ... ?
Czekamy na fakty !



Po pierwszych wypowiedzianych zdaniach wszystko już wiemy. Przyjechał do nas właściciel działki. Czyli zakładamy dłuższą debatę z odszkodowaniem lub innymi konsekwencjami.

cdn ...

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #54 dnia: Czerwiec 22, 2016, 01:11:52 pm »
Cd. cz. 18
...
Mało ważne, że we Włoszech nocowaliśmy nawet w Parku Narodowym. Włoskie patrzenie przez palce zmieniło się w społeczeństwo obywatelskie. Tutaj wraz z krajobrazami, zmieniła się rzeczywistość.  Sąsiad sąsiadowi bratem a nie jak u nas w kraju wilkiem (wszędzie znajdziemy wyjątki).

Przejdźmy do konwersacji.

Wiórek wdał się w piękną dyskusję z właścicielem okolicznej działki, który wypytywał:
- czy nie było tu dzikich zwierząt ?
- co tu robimy ?
- skąd jesteśmy ?
- gdzie jedziemy ? ...
Po dłuższej rozmowie (też jeździł motocyklem ale ...) po wielu odpowiedziach na pytania a w szczególności tej najważniejszej, że odpoczywamy, dodał:
- "na szczęście odpoczywaliście na drodze obok mojej działki".
Kończąc, wsiadł do samochodu, podjechał 20 metrów dalej, wysiadł z wiadrem, przeszedł na drugą stronę okolicznych torów i zaczął rozsiewać nasiona lub nawóz.
Rozmawiamy z Wiórkiem o konwersacji, która z upływem czasu w ustach właściciela zmieniała się z wywiadowczej w sentymentalną podróż do czasów motocyklowych. Dodatkowo doszło do wychwalania sprzętu jakim się poruszamy z ciekawym, miłym a zarazem zaskakującym zakończeniem.
Że też mamy nosa, gdzie kończą się te czy tamte działki. Wsiadamy na nasz spakowany oraz ozłocony przed momentem sprzęt i mkniemy w stronę Czech.



Niższe góry a co za tym idzie powrót upałów, które nie były już tak ogromne jak we Włoszech ale temperatura nie spadała poniżej 33 stopni. Po uprzedniej aklimatyzacji upał 33 czy 36 stopni nie robił już na nas większego wrażenia.

Zmieniające się krajobrazy drogi a my z pełną koncentracją i wielką uwagą przemierzamy kolejne setki kilometrów nie zapominając o braku przedniego hamulca. Niestety w Austrii nie natknęliśmy się na przydrożny serwis, w którym moglibyśmy usunąć nasz problem. Z upływającymi kilometrami już zgodnie stwierdziliśmy, że hamowanie silnikiem okazało się skuteczne a mniejsze spadki terenu dawały więcej spokoju.


Tragiczny wypadek na trasie. Przymusowy objazd.

Jechaliśmy jakby bez żadnej usterki, jednak w głowie trzeba było odświeżać zakodowane informacje:
- nie naciskaj przedniego hamulca,
- zachowaj bezpieczny odstęp,
- śledź lusterka,
- w sytuacji kryzysowej przy mniejszej prędkości użyj przedniej blokady.

Dojeżdżamy do kolejnego punktu naszej podróży. Okolice Czeskiego Raju mają swój specyficzny klimat (Kliknij i czytaj więcej o tym regionie - Słowacja i Czechy na przedłużony weekend >>>). W jednej miejscowości można przenieść się w czasie przechodząc raptem kilkadziesiąt metrów. W obrębie jednego rynku znajdziemy typowe luksusowe restauracje a nieopodal przenosiliśmy się do czasów z dawnego bloku wschodniego.









Skrajność w skrajność to coś co nas kręci. Jest tu wszystko dla każdego konesera. Zamek, rynek, piękno, brzydota ale wszystko w niepowtarzalnym klimacie.
Po prostu lubimy tu wracać.

Przed tym luzowaniem napotykamy mały problem. Tracimy sporo czasu na poszukiwanie noclegu. Wszędzie pełno, w końcu jest pełnia sezonu. Po dłuższej chwili znajdujemy pokój w pensjonacie ale tylko na jedną noc. O 9:00 następnego dnia musimy się zwinąć.
To dla nas żaden problem. Rozwlekamy nasze ciuchy, szybki prysznic i ruszamy na rekonesans. Można wiele pisać o tutejszy klimacie, jednak tym razem niech słowotok zastąpią zdjęcia.

Zaczynamy od baru przypominającego czasy Gierka. Ciekawy klimat, sami faceci, dym z papierosów i starszy barman. Siadamy na ławeczce przed barem obserwując tutejszy Rynek. Tu wszędzie piją piwo. Jak nie piją to kupują i wychodzą z pełnymi brzęczącymi siatkami.







Zmieniamy lokal aby oddać się degustacji. Restauracja pod hotelem sporo oferuje, do tego ciekawy dziedziniec z dodatkowymi stolikami. Niemal na koniec naszej podróży do Włoch, stwierdzamy jednogłośnie - w Czechach jest lepsze spaghetti niż w ojczyźnie potrawy, czyli we Włoszech. Zdarza nam się potwierdzić tego typu fakty i tak czynimy w tym przypadku. Po prostu uczeń przerósł mistrza. Polemika na ten temat jest zbędna a na pewno długa.









Wracamy do dobrych smaków, czyli do baru z czasów Gierka. Z perspektywy tego lokalu piwo smakuje jakoś inaczej. Lepiej ? Z uwagi na fakt, że właściciel lokalu jest dość leciwy, zamyka bar nieco wcześniej niż pozostałe. Na naszą prośbę sprzedaje nam jeszcze piwo, prosząc o sprawną degustację.

To było długie popołudnie odpoczynku, degustacji i uzupełniania brakujących płynów.

14.08.2015 (piątek)
Z Czeskiego Raju kierujemy się na wschód w stronę Słowacji - jak mawiał Jerzy Stuhr w jednym z kultowych filmów "tam musi być cywilizacja". Po drodze nie musimy ale wolimy się zatrzymać. Potężna chmura i wyładowania atmosferyczne nie wróżą nic dobrego. W jednej chwili robi się siwo nawet przy ziemi. Potężny wiatr łamiący gałęzie to nie jest przygoda dla nas. Przystanek autobusowy to bezpieczne schronienie. Oprócz łamanych gałęzi potężna zlewa zmienia drogę w płynący potok.



cdn ...

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #55 dnia: Czerwiec 23, 2016, 02:49:59 pm »
Cd. cz. 19 - ostatnia

... Potężny wiatr łamiący gałęzie to nie jest przygoda dla nas. Przystanek autobusowy to bezpieczne schronienie. Oprócz łamanych gałęzi potężna zlewa zmienia drogę w płynący potok. ...

Nie byliśmy osamotnieni w swojej decyzji. Obok naszego sprzętu przystanęło mnóstwo samochodów. Po prostu ściana wody nie pozwalała na bezpieczne przemieszczanie się. Widoczność bardzo słaba. Po ulewie ruszamy w dalszą drogę. Szybko jednak doganiamy naszą chmurę z potokiem wody spływającym z nieba. Za chwilę powtórka z rozrywki, aż w końcu decydujemy się wyprzedzić nachalną chmurę.





Jazda w ciepłym deszczu to najmniejszy problem. Kiedy udało nam się wyprzedzić ulewę spotyka nas kolejna niespodzianka. Przy granicy Czesko-Słowackiej natykamy się na korek. Udaje nam się sprawniej niż samochodami minąć kilkukilometrowy sznur samochodów. Koło Ruzemberok ponownie łapie nas deszcz. Z uwagi na zbliżającą się noc decydujemy się na nocleg.











Namawiam Tamarę na ponowne zwiedzenie okolicznej wioski z listy UNESCO (Vlkolinec - kliknij i zobacz wspomnianą wioskę >>>) ale po dłuższych dyskusjach oddajemy się tutejszym smakom.
Bryndzovć halušky so slaninkou a kolobaskou - wcina Tamara, Strapačky s kapustou a slaninkou a kolobaskou - wcina Głazio. Wszysko zakrapiane Złotym Bażantem i Krusovice. Żyć, nie umierać ;-)

15.08.2015 (sobota)
Wiemy, że trwa zlot w Zemlinskiej Siravie. Walczymy z myślami. Ja bez wahania poleciałbym na imprezę ale Wiórek stroni od takich spędów. Na pewno będzie sporo znajomych ale znaleźć się w tym tłumie to nie łatwa sprawa. Dodatkowy atut mówiący nie, to lekkie zmęczenie trasą a na zlocie na pewno lekko nie będzie.



Objeżdżamy Tatry od południa. W Słoweńskiej Wsi widzimy sporą ekipę motocyklistów. Zatrzymujemy się aby trzasnąć im fotę a tu znajome twarze, które rozpoznają i nas. Ekipa na motocyklach BMW (z forum motocyklowego BMW - motocyklowa integracja). Wszyscy mkną w stronę chmury, która goniła nas od rana. Zrobili sobie zlot w Białce Tatrzańskiej i właśnie objeżdżają Tatry.







Wymiana zdań i ruszamy, każdy w swoja stronę. W Szczawnicy natykamy się na kolejny zlot - trójkołowych motocykli o nazwie Spider. Ów sprzęt to odwrócona wersja dobrze znanej wersji motocykla o nazwie trike. Też sie integrują - w końcu trwa weekend.


Zamek i zapora w Niedzicy


Zamek w Czorsztynie


Kacwin

Po wjechaniu do kraju oddajemy się przyjemności poszukiwania bankomatu. Objeżdżamy okoliczne miejscówki znane z nart, sylwestra i innych okazji. Niedzica, Czorsztyn, Kacwin ... Nabijamy kilometry aż w końcu w Krościenku znajdujemy ścianę wydającą kasę.



W Sromowcach Wyżnych urządzamy sobie przekąskę i kupujemy bilet na spływ Dunajcem. Wywołani, wsiadamy na tratwę. Wypływamy. Poziom wody w rzece bardzo niski. Najstarsi górale nie pamiętają kiedy ostatnio mieli taki stan. Aby zachować drożność spływu, usypywali z kamieni bariery wzbierające wodę. Widoki bez zmian. Trzy Korony, Okrąglica, dzikie ptaki, ryby, zdechły bóbr a w panujących upałach tłumy plażowiczów a raczej wodołazów. Wszystko wspomagane żartami Flisaków.
































Zdechły bóbr, stacjonuje tu drugi dzień z rzędu ...

Było świetnie ale nadzwyczaj spokojnie przy tym niskim stanie wód. Dobijamy do Szczawnicy skąd busem wracamy do Sromowiec. Wsiadamy na motocykl i obieramy kierunek na Cisną.

Powoli kończy się nam paliwo a wszystkie stacje benzynowe zamknięte. Wtedy do nas dotarło, że w Polsce właśnie dziś jest święto Wniebowzięcia NMP. Na oparach dojeżdżamy do Dukli, gdzie mogliśmy zatankować. Tu podejmujemy decyzję, że wracamy na chatę. Będąc tak blisko domu nie będziemy się zadręczać nocnym poszukiwaniem noclegu na dziko. Tutaj to nie problem ale przeciąganie wyprawy na siłę o jeden dzień nie miał w tym momencie sensu.



Do Lubaczowa dojeżdżamy o godzinie 23:10.



Za nami:
- 8574 km podróży,
- 23 dni podróży.

Całkowity koszt wyprawy:
- około 9000 zł - dwie osoby/jeden motocykl BMW R 1150 GS.

Awarie:
- zapowietrzający się w hydrauliczny układ sprzęgła,
- nieszczelny przewód hamulca przedniego.

Wywrotki:
- tylko jedna na stromym podjeździe szutrowym w Dolomitach.

Obrażenia własne:
- udar słoneczny Wiórka, a na pewno jego zapowiedź.


Wulkan Etna - prawie nas pokonał. A mogło być tak blisko !

Zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych miejsc. W każdej miejscowości jest wiele obiektów historycznych. My skoncentrowaliśmy się wyłącznie na wybranych. Priorytetem był wulkan Etna, przynajmniej dla mnie, ponieważ we Włoszech bywałem i zwiedzałem. Do wulkanu nie dotarłem. Cel został osiągnięty a dodatkowe doświadczenie pokazało nam, że gdzie większa bieda tam łatwiej o to czego zazwyczaj szukamy, czyli stronimy od tłumów, uwielbiamy piękne widoki i noclegi na dziko. Podsumowanie nasuwa się samo. Wiele nas cieszy ale stwierdzamy z pełną odpowiedzialnością. Bardziej ciągnie nas na wschód, tam musi być cywilizacja ...

Sorki za czasowe przeciągnięcie tematu. Wcześniej nie znalazłem czasu aby dokończyć wywody a wstyd było ruszać na kolejną wyprawę bez skończonego opisu poprzedniej.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem.


Na koniec jeszcze raz wspominka z naszych opowieści - trailer z wyprawy !



FINE

The End

KONIEC !
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 23, 2016, 02:52:46 pm wysłana przez Glazio »

Offline Jaco

  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 569
  • Karma: +21/-5
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #56 dnia: Czerwiec 23, 2016, 10:26:05 pm »
To na pewno nudne nie było :)
Dobrze, że się wyrobiłeś przed następnym wyjazdem, bo po przyjeździe mógłbyś mieć małe luki w pamięci ;)
Szerokości na drogę do .... a to sam już skończysz jak przyjedziesz ;)

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #57 dnia: Czerwiec 24, 2016, 07:49:09 am »
... podziękuję jak wrócę.
Co do relacji to taki zwariowany rok, że tak się przewlekała moja relacja. Kiedy przychodziło postanowienie poprawy to otrzymywałem nagłe uderzenie dodatkowych zadań.
Zimowe wieczory są bardziej sprzyjające opisom ;-)
Sezon czyli ładna pogoda bardziej kusi do wyjazdu niż siedzenia przed klawiaturą.
Życie :D

Offline Glazio

  • Administrator
  • Hero
  • *****
  • Wiadomości: 3 085
  • Karma: +48/-3
Odp: Z patelni do piekła 24.07-15.08.2015
« Odpowiedź #58 dnia: Maj 07, 2018, 09:01:36 am »
Odświeżam wątek z uwagi na kolejne newsy.

Codzienny Serwis Informacyjny PAP  - 2018-04-30 09:40

Tuzin odwołany. Władze 12 włoskich miast rozwiązane w tym roku za związki z mafią

12 zarządów włoskich miast i gmin rozwiązano od początku tego roku z powodu powiązań z mafią. Ponad 90 procent z nich znajduje się w Kampanii, Kalabrii i na Sycylii, czyli w regionach uważanych za kolebki najsilniejszych mafii.

Dziennik "La Stampa" zauważa, że jeśli utrzyma się obecny rytm podejmowania decyzji przez rząd na mocy ustawy, ten rok będzie rekordowy pod względem liczby rozwiązanych władz lokalnych. Dotychczas najwięcej, to jest 34 razy zdarzyło się to w 1993 roku, czyli okresie nasilonej działalności sycylijskiej cosa nostra, która przeprowadziła serię zamachów bombowych w kraju. W 7 atakach, w tym na Galerię Uffizi we Florencji, zginęło wtedy 5 osób.

W tych dniach włoski rząd rozwiązał zarządy pięciu gmin, między innymi miejscowości Plati w Kalabrii, gdzie taką decyzję podjęto już wcześniej cztery razy.

Od 1991 roku, gdy obowiązuje ustawa w tej sprawie, z powodu powiązań z mafią lub jej przeniknięcia do lokalnej administracji rozwiązano władze 308 miast i miasteczek wprowadzając w nich zarząd komisaryczny. Blisko jedna trzecia tych postanowień zapadła w ostatnich sześciu latach. W zeszłym roku usunięto zarządy 21 gmin.

Turyński dziennik przytacza opinie, że krok ten, niegdyś bardzo potrzebny w związku z mafijnymi kampaniami zbrodni i przemocy, powinien być obecnie stosowany tylko jako ostateczny środek. Przypomina się, że w niektórych miejscowościach sytuacja powtarza się regularnie, czego przykładem jest kalabryjskie Plati.

"Czasem lepiej dać najpierw żółtą kartkę zamiast od razu czerwoną, by zmienić postępowanie" - uważa burmistrz Grugliasco w Piemoncie Roberto Monta, prezes stowarzyszenia przedstawicieli lokalnych władz, zaangażowanych na rzecz krzewienia praworządności.

92 procent miejscowości, które zostały objęte zarządem komisarycznym, znajduje się na południu, na terenach działalności mafii sycylijskiej, neapolitańskiej i kalabryjskiej. Ale w ostatnich latach rozwiązano także władze w regionach w centrum i na północy kraju; w Piemoncie, Lombardii, Ligurii, Emilii - Romanii i Lacjum.

Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP

Przejdź do wątku o mafii w częsci 10 relacji >>>

 

SMF spam blocked by CleanTalk