Zloty, imprezy, wyjazdy > Weekendowe wypady
Błotna jazda z przygodami
Glazio:
Zaczęło się sympatycznie i niewinnie. Chwilę później pierwsze gleby. Ostatecznie trudno zliczyć ile ich tak na prawdę było. Gleby błotne, piaskowe a nawet rzeczne. Skoro gleby to nie obeszło się bez uszkodzeń. Zerwany halogen, rozwalona osłona silnika, pęknięcia obudowy, połamana szyba, kierunki i naturalna sprawa obicia sprzętów i własnego ciała.
Mało ?
Jasne, że mało. O pozostałych zdarzeniach dowiecie się z opisu sympatycznej i niewinnej przejażdżki.
Nasze niewinne spotkanie zaczęło się w umówionym miejscu na jednej ze stacji benzynowych dnia 20 listopada 2016 roku o godz. 10:00. Już na starcie było wesoło. Globus pojawił się w rozczłapanym bucie, który zaczął oklejać zwykłą taśmą pakunkową. Słaby wybór. Do zastosowania lepszego materiału przeszedł dopiero po pewnym czasie.
Ustaliliśmy orientacyjny kierunek jazdy. Po kilkuset metrach asfaltu zjechaliśmy w boczne ścieżki. Zaczęło się robić ciekawie. Działo się tak wiele, że niestety PIERWSZE GLEBY PRZEGAPIŁEM.
Przy jednej z pierwszych, okazało się, że poszła szyba. Jako komentarz tego zdarzenia Rafał Bohun (właściciel sprzętu) posumował to na wesoło - w domu mam kolejną. Nagle gdzieś za sobą słyszę, jak ktoś z ekipy mówi, że po ostatniej jeździe i rozwalonej szybie kupił sobie dwie. Jak to mówią - przezorny zawsze ubezpieczony. Ostatnia czeka w garażu.
Jakby nie było po pierwszym 4-6 kilometrowym odcinku mieliśmy kilka gleb. Przecięcie drogi asfaltowej i dalej w teren.
Tym razem ścieżka wprowadziła nas do lasu, w którym natrafiliśmy na dwie drogi do wyboru.
Która z nich była łatwiejsza ? Trudno stwierdzić ponieważ po przejechaniu pierwszej przez lekki i ciężki sprzęt inni widzowie stwierdzili, że jedziemy tą drugą.
Przed pierwszą ścieżką
Po pierwszych przeprawach Jaco zabiera się za regulację zawieszenia
Ścieżka pierwsza - tor z płytszą wodą
Ruszamy w ścieżkę drugą. Z uwagi na fakt, że była trochę zarośnięta mogła się wydawać na łatwiejszą od tej z odsłoniętym błotem. Czy tak było w rzeczywistości ? Zaraz do tego dotrzemy :-)
Dwa pierwsze sprzęty przejechały. Kolejny z szerszym rozstawem gmoli suną się w koleinie. Wszystko do momentu wyczerpania baterii u jeźdźca (czytaj sił). Pomoc w postaci innych jeźdźców sprawiała, że wyczerpywało się więcej bateryjek. Potrzebne były przestoje na regenerację. Tu nastąpiło zerwanie się halogenu, które jeszcze przed startem sugerowaliśmy odwrócić nad gmol zamiast pod. Po wielu trudach kolejny sprzęt przebrnął pierwszą przeszkodę.
Ładowanie bateryjek :-)
Czas na kolejny sprzęt. Tym razem szerszy rozstaw gmoli nie pozwolił na przejechanie wąskiej dla tego sprzętu koleiny. Zaklinowana Africa musiała zostać wydarta do góry aby pokonać pierwszą przeszkodę pomiędzy koleinami. Asekuracja itp. pozwoliły na dodanie kolejnego sprzętu. za przeszkodą.
Ładowanie bateryjek. Mimo wszystko humor dopisywał.
Tu nastał czas na kolejny a zarazem ostatni z ciężkich sprzętów.
Tutaj wrócimy do przeszkody pierwszej, którą ów maszyna jeszcze przed chwilą pokonała bez wsparcia innych. Ta z pozoru łatwiejsza okazała się nie do przebycia bez wsparcia innych. Po naładowaniu bateryjek nastąpiło kolejne wydzieranie sprzętu między koleiny i parcie do przodu.
Po tym doświadczeniu łatwo dojść do stwierdzenia czy utartego sloganu "pozory mylą". Łatwiejsza wcale nie należała do łatwiejszych o czym mogą świadczyć dodatkowe argumenty: zerwany halogen a kawałek dalej uszkodzona osłona silnika.
Po pokonaniu pierwszego zagłębienia i dotarciu na górkę przed nami pojawiło się kolejne bardziej rozlazłe zagłębienie.
ZAWRACAĆ ?
Hmm "ciężkie" sprzęty czekają na wyspie a ja z Dżoszłą na lekkich pojechaliśmy w celu znalezienia najłatwiejszej drogi wyjazdu z pułapki, w której znalazły się maszyny. Po chwili poszukiwań udało nam się znaleźć trasę wyjazdu na polną drogę. Do łatwych nie należała ale na pewno wymagała mniejszego zaangażowania sił.
Czy na pewno ?
Na powyższych zdjęciach widać urozmaicenie podłoża po przeprawie. Każda ze ścieżek, jedna obok drugiej zawierała zupełnie inny materiał co widać na załączonych zdjęciach.
Przed nami przedzieranie się pomiędzy drzewami, między głębokimi koleinami po mniejszych i większych gałęziach. Na tym 400 metrowym odcinku pojawiły się kolejne gleby. Wszystkich nie widziałem ale ich konsekwencje były zauważalne po dotarciu do celu czyli polnej drogi.
PODSUMUJMY !
Przejechaliśmy niecałe 10 km z czego ostatni zajął nam najwięcej czasu.
Liczba gleb - sorki ale już się pogubiłem. Było ich zbyt wiele a nie zawsze byłem w stanie ogarnąć wzrokiem całą grupę 6 motocykli.
Uszkodzenia - połamana szyba motocykla, urwany halogen, uszkodzona płyta osłaniająca silnik, pęknięta owiewka której nie uchroniły gmole.
Przerwę na chwilę ponieważ muszę złapać oddech przed opisem kolejnego etapu.
Nawet na trasie tak się nie zmęczyłem tak jak męczy mnie sumowanie tego wszystkiego.
Cdn...
PawełS81:
I jeszcze zapomniałeś o płonącej babce Globusa :)
Glazio:
--- Cytat: Gibon81 w Listopad 21, 2016, 07:00:04 pm ---I jeszcze zapomniałeś o płonącej babce Globusa :)
--- Koniec cytatu ---
Tak jak pisałem - wszystkich gleb nie widziałem. Globusa owszem.
Umęczyłem się niesamowicie opisywaniem tego krótkiego odcinka drogi. Niecałe 10 km a w tej chwili staram się zliczyć gleby i wiem, ze się pogubiłem. Nie wiem ile ich zaliczył Globus a ile Rafał. Może sami napiszą a może Jaco liczył :D
Przyda się na podsumowanie całego wyjazdu:-)
Dobrze, że urwałeś się wcześniej. Ostatni odcinek był nadzwyczaj ciekawy - Globus z płonącą babką w roli głównej :-) Najwyraźniej jego babka dostaje wigoru pod wieczór. Ściemniało się więc miała prawo.
Ten ostatni fragment drogi będzie nad wyraz soczysty.
Glazio:
Cd ...
Po wyjechaniu z lasu podsumowanie Globusa padającego na ziemię ze zdecydowanym stwierdzeniem "pier... nie mam już sił". Podobnie ale mniej soczyście zobrazowali to inni członkowie wypadu.
W tym czasie Jaco robił oględziny motocykla i uszkodzeń jakich doznał motocykl podczas ostatniego 400 metrowego odcinka drogi.
Niestety nie widziałem tego co działo się za moimi plecami. To były jedynie wyrwane sceny uwiecznione wzrokowo. Widziałem gleby Rafała, Jaca ... Kto, ile i jakie - muszę jeszcze dopytać.
Swoją wolność od całego zmęczenia i doglądania uszkodzeń sprzętu pokazywał Dżoszła pocinająć tam i z powrotem po tutejszej łące. Odgłos ryczącego motocykla przyciągnął na to odludzie faceta. Pierwsze skojarzenia - myśliwy (widać 3 wieże strzelnicze), właściciel łąki, leśniczy, ... KTO ?
Nasze pierwsze skojarzenia były błędne ale nie do końca. Myśliwy ale nieczynny, emeryt, który zaczął nam opowiadać mrowią część swojego życia. Rozmowa ciekawa i wesoła. W pierwszej kolejności skupiła się na pytaniach o drogę w lesie czy Ursus da radę przejechać z ... Najbardziej wesoła stała się w momencie kiedy kierował nas na prawidłową drogę do wyjazdu. Jeśli pojedziecie prosto to zobaczycie prawdziwe doły niczym armagedon. Ta przestroga po ostatnim przebrniętym kilometrze uderzyła do większości głów, po czym wybrnęliśmy z tego zaułka przyzwoitą ścieżką.
Nasz pierwszy cel to stacja benzynowa, na której trzeba zakupić silvertape do zaklejenia buta Globusa. Po drodze krótki przystanek u naszego kompana emigranta. Taka była parada >>>
Żeby nie było. Dojeżdżamy do stacji benzynowej wyjeżdżając uprzednio z błota wprost na asfalt i motocykl uciekł mi spod tyłka. Śliska sprawa podczas ruszania - to na tyle i jedziemy dalej 200 metrów.
Dalej przerywnik asfaltowy. Szybko nabiliśmy więcej kilometrów niż przez uprzednią godzinę.
Ponownie wjeżdżamy w bezdroża. Początkowo z szerokiej drogi robiła się coraz węższa.
Nagle trudno było ją zauważyć. Grząsko, coraz bardziej miękko. Na lekkich jedziemy dalej rozeznać teren. Okazuje się, że przed nami strumień z dość stromą skarpą. Nie do przejechania na ciężkich. Po chwili poszukiwań znaleźliśmy odpowiednie miejsce do przejazdu ale niestety teren za strumieniem był zbyt grząski.
Zawracamy !
Dość dobrą drogą bez większych przygód dojeżdżamy do POMNIKA BITWY POD KOBYLANKĄ >>>
Czekając na wszystkich okazuje się, że brakuje Rafała. Dociera za chwilę. Na miejscu okazuje się, że zaliczył kolejną glebę. Po tej ze złamaną szybą ta była najbardziej soczysta. Chciał przyświrować zjeżdżając z asfaltu na szuter zarył gmolem i obróciło go o 180 stopni.
Już bez kolejnych niespodzianek docieramy do Szałasu nad Tanwią (Impreza w Szałasie) >>>, gdzie naocznie stwierdzamy jakość błota, z którego rozsądnie zawróciliśmy.
Na otarcie łez odrobina błota, z którego nieco się przecieramy.
Szaleństwa na okolicznych skarpach i ruszamy na mycie sprzętów. Nie w głowie nam myjnia tylko przeprawa przez rzekę, której poziom wzrósł w porównaniu do letniego przepływu.
Przeprawa przez rzekę ku naszemu zaskoczeniu stała się zaskakująco ciekawa. Kliknij i zobacz jaki był poziom wody tej samej rzeki w tym samym miejscu późnym latem/wczesną jesienią >>>
Pierwszy ciężki w wodzie i nagle zaskakująca niespodzianka ale o tym w kolejnej części ...
Cdn ...
Borek:
Pomysly Globusa co raz mniej mnie zaskakuja :D fajna wyprawa !
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej