Cd. cz. 20 - podsumowanie
15.07.2016 - dzień 22 - piątek
Dziś rocznica bitwy pod Grunwaldem. Pamiętamy obchody 800-lecia, na których byliśmy motocyklem dzięki czemu staliśmy znacznie rócej w korkach. Zawsze można powtórzyć ale ...
Po przebudzeniu patrzymy za okno i ....
ciągle pada.
Oglądamy prognozy pogody i niestety nie czeka nas nic obiecującego. Wręcz przeciwnie jutro ma być jeszcze gorzej, do tego u nas w domu rodzinnym około 500 km na południe świeci słońce. Trudno nam to przechodzi przez gardło ale będąc już tak blisko domu, po prostu mamy już dość tej deszczowej pogody. Przeciągamy dobę hotelową niemal do końca wychodząc do motocykla przed samym południem. Jak widać u nas nadzieja umiera ostatnia, mimo to humor zawsze nam towarzyszy. Rezygnujemy z pięknego planu zasiedzenia i zwiedzania Mazur. Może innym razem.
Do domu ponad 504 kilometry, więc przebijemy się jakoś przez tą chmurę deszczu, co czyniliśmy już wielokrotnie z lepszym lub nijakim skutkiem.
:-(

Pakujemy się, wsiadamy na motocykl i przejeżdżamy przez Augustów, co do którego mieliśmy dość ciekawe plany. Z żalem na sercu przez mokrą szybę kasku przyglądamy się pięknym jeziorom. Łykamy kolejne z nich, później Sokółkę i dojeżdżamy do
Bohonik. Zatrzymujemy się we wsi zamieszkiwanej przez mniejszość tatarską. We wsi znajduje się meczet oraz mizar (cmentarz muzułmański).
Będąc swojego czasu w Kruszynianach mieliśmy okazję poznać tutejszych mieszkańców. Warto przyznać, że wielokulturowość w naszym kraju jest właśnie tu a ząb historii pozwolił zasymilować się Tatarom z rdzenną ludnością. Jednak o tym lepiej piszą inni.

Za:
www.kruszyniany.pl http://www.kruszyniany.pl/szlak.htmlBiałostocki szlak tatarski zaprowadzi nas do Bohonik i Kruszynian. Są to najstarsze w obecnych granicach Polski skupiska wyznawców islamu. Pamiętają one pierwszych Tatarów sprzed ponad 300 lat, osadzonych tu przez Jana III Sobieskiego. Obecnie we wsiach tych mieszka niewielu Tatarów, ale czynne meczety i cmentarze muzułmańskie sprawiają, że oba te miejsca mają dla nich ogromne znaczenie nie tylko religijne, ale również symboliczne obrazujące historię wtapiania się tej społeczności w środowisko polsko-białoruskie, jak również siłę przetrwania tej małej grupy w obcym dla niej chrześcijańskim żywiole. Bohoniki i Kruszyniany stają się rojne i gwarne, pełne odświętnego charakteru podczas bajramów - świąt muzułmańskich, kilka razy w roku. Również okres wakacyjny ożywia nieco te biedne, jakby opuszczone podlaskie wsie. Turyści, studenci, letnicy i tatarska młodzież chętnie odwiedza te miejsca dla niepowtarzalnego klimatu polskiego Orientu. I nie tyle skromne muzułmańskie meczety, architektonicznie bardzo podobne do miejscowych cerkiewek, czy nie tak stare przecież muzułmańskie nekropolie przyciągają rzesze odwiedzających, ale panująca tu atmosfera kresów dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów - atmosfera tolerancji, zrozumienia i akceptacji różnorodności.16 marca 2010 roku meczet w Kruszynianach odwiedził książę Karol, gdzie wysłuchał historii Tatarów w Polsce, a następnie w "Tatarskiej Jurcie" skosztował tatarskich potraw i obejrzał występ zespołu "Buńczuk".


Ciekawych głębszej lektury o dwóch małych wioskach tatarskich w Polsce zachęcamy do głębszej lektury. Pod podanym linkiem wspaniałe cytaty >>>
http://www.kruszyniany.pl/szlak.htmlTo właśnie w drodze do Kruszynian - luty 2016 tuż przed kolejną edycją VI Nasze Wyprawy Motocyklowe >>>
https://www.radiator-mototurystyka.pl/7649/vi-nasze-wyprawy-motocyklowe/wstąpiliśmy do stadniny koni w Janowie Podlaskim. Zastanawiał nas zastany na miejscu wóz transmisyjny RMF FM. W kolejnych dniach poznaliśmy już inną rzeczywistość tego świetnie prosperującego obiektu.
Opuszczając teren Bohonickiego meczetu podjeżdżamy jeszcze do pobliskiej jurty ze wspaniałym orientalnym wystrojem. Z pewnością do zobaczenia na miejscu po dziś dzień.


Droga powrotna z opadami deszczu mijała nam interesująco. Ściana wschodnia PL za każdym razem odkrywa przed nami nowe tajemnice. Przystajemy przy pięknym obiekcie, św. Florianie strzegącym zabytkowej pompy strażackiej, polskich magazynach ropy naftowej płynącej rurociągami zza wschodniej granicy, przepięknej kapliczki krytej strzechą, docierając do naszej przeprawy promowej przez rzekę Bug (położonej najbliżej wschodniej granicy, Niemirów-Gnojno, przez którą przebiega Szlak Rowerowy Polski Wschodniej Green Velo ).




Niestety i tym razem nie udało nam się prze nią przeprawić z powodu zbyt niskiego stanu wody. Już wcześniej przydrożna straż graniczna miała na nas chrapę. Powód? Trzykrotny przejazd koło patrolu. Co się odwlecze ..., inni funkcjonariusze dopadli nas przy samej rzece zaczynając konwersację swoją ulubioną formułą:
Dzień dobry, Straż Graniczna, kontrola. Proszę dokumenty do kontroli:
- "prawo jazdy, uprawnienia jakie państwo macie, dowód osobisty, kontrolujemy ...".
Na początek zabrzmiało służbowo ale dalej było jedynie wesoło. Konwersacja o przeprawie:
- "najlepiej motocyklem przez rzekę ..., może kaski będzie widać ...".
Właśnie tu dowiedzieliśmy się, gdzie działa najbliższa przeprawa promowa.

Dojeżdżamy do Mielnika i przeprawiamy się promem zasilanym siłami mięśni dwóch panów na drugą stronę do Zabuża. Czekaliśmy chwilę na rowerzystów, którzy musieli pokonać więcej kilometrów do najbliższej przeprawy. Pełny prom dobił do brzegu ruszając w dalszą drogę powrotną.




Od tego momentu dobra pogoda towarzyszyła nam aż do samego domu w krainie słońca - Lubaczów wita.




Nasze litewskie łupy
PODSUMOWANIEDotarliśmy na Nordkapp choć pogoda dała nam w kość oraz ... a najbardziej nasz trzeci pasażer na dziko (przejechał z nami całą drogę w brzuchu Wiórka o czym dowiedzieliśmy się w trasie).
Jechaliśmy przez: Niemcy, Danię, Szwecję, Norwegię, Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę.
Oprócz terenów wikingów zawitaliśmy do Laponii

kupując pamiątkę z napisem Nordkapp w ginącym już języku lapońskim. Może ten zapis jest w jednej z wymarłych grup języków lapońskich, jak np. kemi >>>
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyki_lapo%C5%84skieRóżnymi grupami języków lapońskich posługuje się około 35 tysięcy Lapończyków, zamieszkujących Laponię na dalekiej północy Skandynawii.
Lapończycy posługują się głównie językami urzędowymi krajów, w których zamieszkują.
Czas trwania naszej podróży
Slajd z pełnej wersji filmu
W trakcie podróży mieliśmy okazję poznać historię wikingów oraz cele ich podróży, w tym rabunkowe.
Do perfekcji opanowali umiejętność znikających łodzi w głębi lądu.
Trasy ich podbojów sięgały daleko. Uważa się, że pierwszymi odkrywcami Ameryki Północnej byli właśnie wikingowie.


Na terenie Polski można wyodrębnić przynajmniej cztery miejsca powiązane z wikingami, co prezentuje poniższy slajd:
Nasz przebieg
Slajd z pełnej wersji filmu
Koszty naszej podróży - dzięki wykorzystaniu panującemu zwyczajowi w Skandynawii - allemansrätten
(dwie osoby na jednym motocyklu)
Zdecydowanie taniej niż wyjazd do Włoch >>>
https://www.radiator-mototurystyka.pl/forum/index.php?topic=5873.msg9296#msg9296
Slajd z pełnej wersji filmu
Średnia temperatura naszego wyjazdu
Slajd z pełnej wersji filmu
Wyjechaliśmy we dwoje. Wróciliśmy w trójkę.
Przemierzając od zalążka cywilizacji wikingów, odwiedziliśmy J.CH. Andersena przejeżdżając na Półwysep Skandynawski najdłuższymi mostami w Europie. Osada wikingów pozwoliła nam zrozumieć tajemnice ich sukcesów. Naskalne petroglify dużo powiedziały nam o ich praprzodkach. Młot Tora zrobił na nas olbrzymie wrażenie przypominając zarazem o ich wierze przed przyjęciem wiary chrześcijańskiej.
Na progach rezydencji rodziny królewskiej szukaliśmy naocznych dowodów usilnie poszukując prawdziwych wikingów. Ślad jakby po nich zaginął. Mimo to wyraźnie widać spory napływ ludności z dość odległych krajów, więc różnorodność genetyczna jest dobrą wróżbą na ich przetrwanie, gdziekolwiek się ukrywają.
Trole i kręte drogi w Skandynawii wraz z obowiązującymi tu ograniczeniami prędkości (50, 70 km/h) pozwoliły nam się przekonać, że zasady obowiązują tylko zmotoryzowanych. Na deskorolce można przekraczać ograniczenia prędkości, jadąc nawet ponad 100 km/h.
W krainie fiordów, wszechobecnych wodospadów natrafiliśmy na dziko żyjące zwierzęta - owce oraz renifery a poszukiwania troli zawiodły nas do najdłuższego tunelu na świecie oraz na drabinę troli, po której to wspinając się zdobyliśmy kuzyna Głaza (Kjeragbolten) zaklinowanego w szczelinie skalnej na wysokości ok. 1000 m nad znajdującym się w dole fiordem.
Pogoda w środku lata deszczowa, czy śnieżna, to żadna różnica. Pogoda jest zawsze a ludziki z cukru dawno odpłynęły.
Jedno jest pewne, św. Mikołaj istnieje naprawdę, o czym przekonaliśmy się podczas naszej deszczowej podróży. To właśnie on był sprawcą naszej największej niespodzianki o czym przekonacie się czytając całą relację z naszej podróży, poznając przy tym wikingów oraz piękno i srogość tej krainy, która zmusiła ich do poszukiwań. Wielce prawdopodobne, że wikingowie już dawno znaleźli swój ciepły i miły zakątek albo świetnie skumali się z trolami, które wychodzą tylko nocą. Szukanie wikingów w panujące dni polarne po prostu mija się z celem.
Za nami:- 10 620 km podróży,
- 22 dni podróży (z czego 3 dni bez deszczu, 19 dni z deszczem).
Całkowity koszt wyprawy:- 7610 zł - dwie osoby (trzecia w łonie)/jeden motocykl BMW R 1150 GS.
Awarie, wywrotki czy obrażenia własne:- brak.
Za to:
Średnia temperatura naszego wyjazdu to 11 stopni C
Koniec
The end
Das Ende
Slutningen
Slutten
Slutet
Loppu
Lõpp
Beigas
Pabaiga