U mnie poniedziałek nie wchodzi w grę. Po przesunięciu czasu i powrocie z pracy zostaje za mało czasu za dnia aby pośmigać. Szkoda rozgrzewać sprzęt.
Jak już to sobota
Z Jankesem śmigaliśmy cały dzień z przerwą na obiad i strzelanie u ks. Cezarego.
Wróciliśmy przyjemnie zmęczeni a i niektóre ścieżki były niesamowite. Jedna urwana, wymyta przez wodę, kawałek dalej ciekawy wąwozik. Dużo pisania a i zdjeć mało porobiłem. Do kamery zabrałem pełną kartę do zapisu więc też zero nagrań.