Dojechaliśmy.
Z Batumi wyruszyliśmy ok. 15.00 wjechaliśmy do Turcji.
Na jednym z przydrożnych parkingów dostajemy od turków owoce co nas zaskoczyło. Spotkaliśmy się z takimi sytuacjami.
Po chwili deszcz (pierwszy raz w Turcji). Wysokie góry, olbrzymie przepaście - lecimy dalej. Góry coraz wyższe. Zapada zmrok. wjeżdżamy w nową drogę ale dziwnie nikt za nami ani z naprzeciwka nic nie jedzie. Okazuje się, że to ślepa uliczka kończąca się na budowanym tunelu.
Zawracamy-lecimy dalej. Drogi kiepskie, szutrowe i błoto do tego w deszczu.
Nocleg oczywiście na stacji benzynowej-obok nas 2 kampery z Włoch Toyoty Land Cruser.
Następny dzień. Przeprawa promem przez rzekę, by dotrzeć do Nemrut Dag. Wjazd i drogą pod górkę, wyżej i wyżej. Chłodno jak na Turcję. Ostatni parking i dalej pieszo pod górkę. Foty i w dół.
Nocleg na stacji benzynowej.
Rano wyjazd - po ok. 50 km zatrzymuje nas bały samochód i mówi, że radar-polis - proszę za mną. Mandat (dziwny taryfikator - trudno go wyjaśnić ja zrozumiałem go tak: nie ważne jakie ograniczenie - ważne z jaką jechałeś prędkością (dla ciężarówek inny, samochodów inny, motocykli inny, motocykli z wózkiem inny ... długa historia.
Jedziemy do Kapadocji. Piękne miejsce - warto pojechać. Lecimy dalej - kolejny mandat.
Tłumaczyć nie będę. Napiszę w skrócie - tubylcy lecą 150 ja spowalniacz 120 - radar i kolejny mandat.
Oczywiście łapią tylko turystów - czyli tych z obcą rejestracją - Turcy ładnie okazując skruchę gestem (machnięcie ręką i skinienie głową) jadą dalej.
Po tym fakcie następuje zmiana planów - mieliśmy jechać na Pamukkale - rezygnujemy. Uderzamy na Canakkale. Drzemka pod drzewami. Jazda dalej i nocleg na stacji benzynowej.
Jazda - Canakkale-Eceabat prom Azja-Europa.
Posiłek w poznanym wcześniej miejscu podczas jednej z wizyt w Turcji w drodze do Troi.
W stronę Bułgarii. Granica coraz bliżej - kolejny deszcz. Potem ulewa. Cali przemoczeni docieramy do przejścia granicznego.
W Bułgarii docieramy do Balchika i tam nocujemy na kempingu znanym nam dawniej pod nazwą White Lagune.
Następny dzień - kąpiel w morzu. Pogoda się psuje. planujemy zostać na następny dzień.
Korespondujemy ze znajomymi z Rzeszowa-dojeżdżąja do Vama Veche - mamy tam raptem 50 km.
Szybkie pakowanie i następna noc w Vama.
Spotkanie ze znajomymi i rozmowy po polsku ... długie duskusje :-)
Spędzamy tam następny dzień na plaży (co tu pisać-woda, plaża - woda, plaża, jedzenie, picie).
Następny dzień. W planie transalpina. Dojeżdżamy - droga 67c już w asfalcie (nieliczne fragmenty i robione przepusty wodne są w szutrze). Im wyżej tym zimniej. z ponad 30. stopniwego upału w 10. Przeżywamy szok termiczny. Droga urokliwa. Czuć na niej zapach palonego sprzęgła z przejeżdżających pojazdów. Niektóre nie wytrzymały. Końcówkę robimy po zmroku. Nocleg w pensjunie na stacji benzynowej.
Przed nami ponad 800 km do domu. wstajemy więc w miarę wcześnie.
Rumunia temp. ok. 30 stopni, Węgry 30, Słowacja 25 i Polska. Kraj wita nas pochmurnie. Nadciągający na południe motocykliści ubrani są w odzież przeciwdeszczową. Temperatura ok. 15 stopni. Marzniemy. Odziewamy coś cieplejszego. Na sam koniec naszej podróży ulewa. Przemoczeni i zmarznięci docieramy do domu ok. 21.00.
Rosyjskie łożysko wytrzymało. Chyba złoże zamówienie na następne.
Zdjęcia - jutro ?