Rozpoczęcie sezonu motocyklowego.
Motocykliści na Jasnej Górze.
Relacja Wiatra
Było tak… Ja, Czoko z Agnieszką i Dominik (Donki-Tonki) spotkaliśmy się przed 10 na BP za Jarosławiem. Szadołka Czoko świeżo po synchronizacji – z gaźników strzela po każdym odjęciu gazu. Po powrocie idzie do reklamacji, ale teraz trochę się boimy, żeby mu tłoków przez rury wydechowe nie wypluło. Nic to, śmigamy.
O 10.40 jesteśmy w Rzeszowie, ale na umówionym miejscu nie ma Janusza. Szybki telefon, nie jedzie. Jego honda shadow 1100 spirit nie odpaliła. Śmigamy dalej. Pogoda dopisuje, trzymamy tempo ok 100 km/h. Zgodnie z wyliczeniami, punkt 12 jesteśmy już po drugiej stronie Wisły na parkingu w zajeździe „Pod Dębami” przed Osiekiem.
Jemy coś, pijemy kawę, po chwili dojeżdżają koledzy z KFM (Kresowe Forum Motocyklowe). Jakieś 10 maszyn. Niektórych znam lepiej, nie widziałem ich od zimy, innych z widzenia, a jeszcze innych tylko z forum. Stoimy jeszcze chwilę i dzwoni Janusz – odpalił sprzęta i jest już w drodze, całkiem blisko. Chwilę później ruszamy dalej razem.
Mi przypada w udziale zaszczyt prowadzenia grupy. Mamy przed sobą 50 km fatalnej drogi aż do Chmielnika. Trzymamy prędkość ok. 90 km/h tak, żeby jak najrzadziej wyprzedzać. Zatrzymujemy się na postój w knajpce za Jędrzejowem. Posilamy się, palimy. Dojeżdża jeden taki na Spiderze. Bodek okazuje się spoko gościem i jedzie dalej z nami. W Szczekocinach niespodzianka. Most jest w remoncie, musimy objazdem nadłożyć ok. 40 km i to znowu po kiepskich drogach. A było już tak dobrze…
Docieramy jakoś do Częstochowy. Trochę błądzenia, bo roboty drogowe, ale w końcu na miejscu. „Logujemy się” w Domu Pielgrzyma, posiłek na stołówce (dobry bo syty i tani) i idziemy na Jasną Górę (200 metrów) pomodlić się i zanieść swoje prośby.
Wieczorem wychodzimy do miasta: ja, Donki-Tonki, Czoko z Agnieszką, Janusz i Bodek. Tam przy piwie prowadzimy „długie motocyklistów rozmowy”. Po powrocie urzędujemy jeszcze z „kresowymi” w jednym z pokoi. Nie myślcie sobie – żadne pijaństwo. Cieszymy się, że znów jesteśmy razem, dowcipy, opowieści, plany na przyszłość.
Rano po śniadanku wymeldowujemy się i na błonia. Nikt już nie daje się nabrać na paradę. Zajmujemy różne miejscówki, ale blisko wylotu. Jest tysiące motocykli, a ciągle dojeżdżają nowe… Nagle ktoś z dojeżdżających mi macha. Nie poznaję, ale odmachuję. Lukam na moto – to BWH. W końcu msza. Najpierw reklamy (Rajdu Katyńskiego i innych zbożnych przedsięwzięć) potem czytania i kazanie. To największa porażka. Jeszcze tak ordynarnie politycznego kazania nie słyszałem: głównie o zbrodni Katyńskiej, o zbrodni smoleńskiej, o obronie krzyża i prawdziwych Polakach – żygać mi się chce i mam ochotę wsiąść na motocykl i odjechać sobie. We mszy zresztą i tak prawie nie uczestniczę.
Zaparkowałem obok Spidera, Bodek się gdzieś ulotnił, a ja niezliczonym przechodniom udzielam pozwolenia na robienie zdjęć, usadzenie szkrabów na moto, udzielam informacji, jak się tym jeździ, ile pali, ile ma pojemności i ile cylindrów – oczywiście nie chodzi tu o MT, tylko o trajkę (Spidera). Jeśli mówić tu o jakimkolwiek przeżyciu religijnym, to miało ono miejsce w sobotę, podczas krótkiej modlitwy przed obrazem.
Tuż po komunii, a przed błogosławieństwem, czyli w przerwie na reklamy (Rajdu Katyńskiego i innych zbożnych przedsięwzięć) ulatniamy się, żeby uniknąć korków. Co prawda w korkach jakoś sobie radzę, ale korki motocyklowe są trudniejsze do przebrnięcia, zwłaszcza z trajką.
Na umówionym miejscu za Olsztynem czekamy chwilę na resztę ekipy, a stamtąd już ruszamy dalej w drogę powrotną (oczywiście objazdem). W Jędrzejowie rozchodzą się nasze drogi. „Kresowi” jadą na Kielce, my gnamy na Rzeszów. Tam krótki postój, żegnamy Bodka i Janusza. W Jarosławiu rozstaję się z Dominikiem, z Czoko i z Agnieszką. Wszyscy jednak wiemy – w tym sezonie na pewno się jeszcze spotkamy.
Pytanie Śledzia (siCk_BoY_)
„No właśnie… podstawowa sprawa jak sprawowała się maszyna… W trójce podobno chwalili motocyklistów, że są zorganizowaną grupą, podporządkowaną (nie wiem co mieli na myśli) no i że było to doskonałe rozpoczecie sezonu podpisałbyś się pod tym Wiaterku?”
Aha, odpowiem jeszcze na pytanie Śledzia. Maszyna spisywała się znakomicie. Wyprzedzanie na niej to poezja – rwie do przodu jakby tylko na to czekała. A jednak trochę mi było żal… Donki-Tonki, to nabywca mojego draga. Widziałem go cały czas w lusterku, czasem jak podjechał do mnie blisko, słyszałem jego piękny klang… Dominik nawet pozwolił mi usiąść na swoim motocyklu… Panowie, to inna bajka. Wygoda, miękkie zawieszenie, siodło szersze niż moja d… Trochę mi było smutno.
Fotek dużo nie ma, bo zgodnie z przewidywaniami, baterie szybko padły.
Na pierwszej ja, Czoko, Agnieszka i Donki-Tonki, na parkingu z zajazdu Pod Dębami czekamy na „kresowych”.
Na drugiej – jak widać – dojeżdżają koledzy z KFM.
Na trzeciej Spider, o którym wspominałem. Nie jest to jednak Spider Bogdana (już wtedy nie miałem baterii. Jest to zdjęcie wyszukane w sieci. W każdym razie ten, który z nami jechał był identyczny.
Na koniec krótka relacja filmowa zaczerpnięta z: cgk.czestochowa
W sobotę (16 kwietnia) częstochowskie drogi zatrzęsły się, rozległ się huk ryczących silników. Rozpoczął się tegoroczny VIII Motocyklowy Zlot Gwiaździsty im. Księdza Ułana Zdzisława Peszkowskiego. Miłośnicy jednośladów przybyli z całego kraju w rekordowej liczbie 50 tysięcy. Równo o godzinie 11.00 uczestnicy zlotu tradycyjnie wyruszyli na Jasną Górę, by wziąć udział we mszy św. przed Szczytem. Chcecie zobaczyć to na własne oczy, poczuć siłę tych maszyn, pęd wiatru i adrenalinę? Proszę bardzo.
Oficjalne otwarcie sezonu w Częstochowie już za nami. Teraz czas na nasze rozpoczęcie, na które zapraszamy wszystkich użytkowników i znajomych do miejsca o nazwie PIZUNY koło Narola. Szczegółowe informacje o imprezie 20 kwietnia 2011.
Do zobaczenia 🙂
Dodaj komentarz
You must be logged in to post a comment.