Fuka, Rujan i Adriatyk. Czyli Chorwacja na 2 kołach
Nowinki motocyklowe, Wyprawy, Wyprawy motocyklowe

Fuka, Rujan i Adriatyk. Czyli Chorwacja na 2 kołach

chorwacjah2014raz

Niedziela 31.08.2014
Nasza wyprawa rozpoczyna się w niedzielę tj. 31.08.2014 r., kiedy to wyjazd zaplanowany na godzinę 8.00 przeciąga się z powodu
„zbierania się” Moniki i Pauliny. Bohun na Hondzie Transalp i Krzysiek na Aprilii Caponord czekają cierpliwie.Jedźmy już
Wyjeżdżamy, krótki przystanek w Rzeszowie, bo przecież Krzysiek musi kupić namiot !
Jedziemy w kierunku przejścia granicznego Barwinek – Vyšný Komárnik. Na Słowację wjeżdżamy około południa. Pogoda zaskakuje nas swą hojnością, prognozy zapowiadały deszcze i burze. Martwią nas tylko radiowozy policyjne, które dość często mijamy, a słowackie mandaty są nam zbędne. Około 14.00 docieramy do przejścia granicznego Milhosť– Tornyosnémeti i wjeżdżamy do Węgier. Tam podejmujemy desperacką próbę znalezienia restauracji.Nasze żołądki przyklejają się do kręgosłupów coraz bardziej. SDC19624Znajdujemy knajpę na uboczu, gdzie węgierskie menu możemy śmiało porównać z językiem chińskim, na szczęście właściciel przybliża nam nieco nazwy dań kalecząc język polski.20140831_153933Po zjedzeniu końskich porcji obiadowych ruszamy dalej. Wskakujemy na autostradę prowadzącą do Budapesztu- miasto zwiedzamy tylko z naszych motocykli, ponieważ czas leci, a dziki nocleg sam się nie znajdzie. 20140831_183203Zachwycamy nasze oczy m.in. widokiem mostu nad rzeką Dunaj i kilku innych budowli. Dojeżdżamy do miasta Érd, gdzie staramy się znaleźć nocleg, bo noc tuż tuż. Mimo wszystko, wskazane było znalezienie czasu na kupno piwka, tak na dobre spanie. J Po godzinie błąkania się po obrzeżach miasta znajdujemy dość odpowiednie miejsce w jakimś sadzie, to nic, że za krzakami znajduje się droga główna, do tego dość ruchliwa. Rozbijamy się, palimy ognisko. Cieszymy się, że pogoda dopisuje nam w dalszym ciągu. Nie minęły trzy minuty, a zaczęło lać. Grzmoty, błyski, wiatr i silny deszcz przez całą noc ! Wszyscy, bez wyjątków, byliśmy mocno przestraszeni. To uczucie, kiedy piorun uderza kilometr od naszych namiotów, a my czujemy silne drgania ziemi – bezcenne !

Poniedziałek, 01.09.2014 r.
Wstajemy wcześnie rano obudzeni hałasem przewracającego się trampka, jemy śniadanie, parzymy kawkę.20140901_080525 Oczy mamy jak zombie, noc z upiornymi grzmotami nie należała do najlepszych. Znów przegania nas silny deszcz. W pośpiechu zbieramy nasze rzeczy, ubieramy kombinezony przeciwdeszczowe i ruszamy w stronę granicy z Chorwacją. Wjeżdżamy na autostradę, deszcz zalewa nas od stóp do głów.SDC19633 Temperatura jest typowo wakacyjna, 11 stopni. Gdy przemakamy już konkretnie, zatrzymujemy się na stacji benzynowej. Pora się odświeżyć. Umywalka i suszarka do rąk w zupełności wystarczą.20140901_104844 Po wysuszeniu kominiarek, rękawic i rękawów ruszamy dalej. Około godziny 13.00 przekraczamy granicę z Chorwacją: Letenye – Goričan. Nagle chłopaków olśniło i zorientowali się, że muszą zatankować. Damiana dopada rezerwa jeszcze na Węgrzech. Poruszamy się autostradą już dłuższą chwilę, a najbliższa stacja benzynowa znajduje się jeszcze 20 km dalej. W desperackim odruchu zatrzymujemy się na poboczu autostrady, Bohun zdiagnozował kompletny brak paliwa w swoim zbiorniku. Krzysiek poratuje Hondzię i pożyczy troszkę benzynki. 20140901_131541Damian rozmontowuje swojego scottoiler’a w celu pozyskania wężyka do spuszczenia paliwa. 20140901_131552Sytuacja opanowana. Dojeżdżamy do stacji. Na obiad raczymy się pizzą, smaczną i tanią, za jakieś 30 kun, czyli ok. 17 zł. Do morza mamy jakieś 150 km. Pogoda beznadziejna, ale mamy nadzieję na poprawę. Docieramy do celu – Senj. Aura niczym z filmu katastroficznego. Wiatr był na tyle mocny, że dziewczyny miały problem z utrzymaniem się na nogach. Do tego czarne chmury i deszcz- miodzio. SDC19644Przed supermarketem zatrzymuje nas pewien mężczyzna proponując nocleg za 15 euro od osoby. W ostateczności zbijamy cenę do 11 euro i decydujemy się. W kuchni wita nas wiszący na ścianie „Rujan” znaczy po chorwacku wrzesień.SDC19645 Przed wynajętym przez nas domkiem suszymy nasze przemoknięte do reszty namioty, przeciwdeszczówki i małe pranie. Mamy jednak obawy, że wszystko nam zwieje. Nic dziwnego przy wietrze o prędkości 50 km/h. Wielka szkoda, że pogoda jest tak brzydka, bo z okna mamy przecudny widok morza i gór. Wieczorem zastanawiamy się co dalej robić, obserwujemy prognozę pogody w Internecie, decydujemy się wyjechać z samego rana jeszcze bardziej na południe. W Splicie zapowiadają słoneczko . Stawiamy wszystko na jedną kartę.

Wtorek, 02.09.2014 r.
Pobudka o 5.30 . Deszcz! Zrywamy się z łóżka, by zabrać z zewnątrz nasze pranie. Bohun i Monika przeraźliwie szukają swoich przeciwdeszczówek, powoli oswajają się z faktem, że wiatr porwał je na drugi koniec Chorwacji. Jednak okazało się, że znajdują się w drugim pokoju. J O 9.00 wyruszamy do Splitu. Właściciel kwatery ostrzega nas desperacko : „Fuka, fuka , motorka nie jedzie” , co w przybliżeniu oznacza, że wieje zbyt mocno, by podróżować motocyklem. Nie chcemy go jednak słuchać. Ten postukał do nas palcem w głowę, a my ze spokojem ruszyliśmy dalej. Po wjeździe na autostradę obserwujemy jak temperatura podnosi się, od 10 stopni wzwyż. Nadal jednak padało i wiało. Wjeżdżamy do górskiego tunelu o długości 5.5 km. Po wyjeździe doznajemy mini szoku. Temperatura skoczyła 5 stopni do góry, zaświeciło piękne słońce, odsunęły się czarne chmury, które zasłaniały całe niebo. Zawitał w nas optymizm.Po chwili jednak zaczyna się małe piekło. Wiatr jest masakrycznie silny, motocykle są dosłownie zrywane na bok! Naprawdę z wielkim trudem chłopcy panują nad sytuacją. Mamy poważny kryzys. Bardzo przestraszeni, zatrzymujemy się na pobliskiej stacji, gdzie otuchy dodaje nam widok kilku innych motocyklistów, którzy także się nie poddają. Wiemy, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, nie ominiemy wichury w żaden sposób. Z trudem suniemy się dalej. Później sytuacja poprawia się. Po zjeździe z autostrady, termometr w Capo pokazuje 27 stopni!  Wjeżdzamy do Splitu, tam jemy obiad-znowu pizza, bo najszybciej.SDC19660 Zatrzymujemy się jeszcze w Lidl’u. Wyruszamy za miasto w celu poszukiwania noclegu. Wjeżdżamy do Marine Kaštela, gdzie nie możemy znaleźć żadnego kempingu, nie jest to miasteczko turystyczne. Pewien mężczyzna wskazuje nam miejsce na parkingu, tam też się rozbijamy, dosłownie 50 metrów od plaży nad zatoką.SDC19663 Wieczorem, mimo, iż temperatura spadła, nikt z nas nie może się oprzeć kąpieli w Adriatyku. Gdy zapada zmrok, idziemy zwiedzać okolicę, siadamy na ławce na plaży. Nagle Bohun porywa Monikę na romantyczny spacer brzegiem morza. Paulina i Krzysiek przeczuwają, że w powietrzu wiszą zaręczyny J. Po ponad godzinie wracają uśmiechnięci zakochani . SDC19695Czas, by oblać tak uroczystą okazję Whiskey z Lidla ! Późnym wieczorem zwiedzamy XVI-wieczny zamek, z którego przynosimy dwa kokosy. Swoją drogą, świeże kokosy są mega dobre.20140903_000030

Środa, 03.09. 2014 r.
SDC1974220140903_111132SDC19731SDC19707SDC19752SDC1980420140902_213414SDC1973220140903_113411
Po śniadaniu dopada nas dylemat. Zostać, czy też jechać dalej ? Najpierw zwiedzamy okolicę, trzaskamy fotki. Jesteśmy zdumieni różnorodnością owoców w Chorwacji. Nikt z nas nigdy nie widział krzewu kiwi, czy też drzewa z granatami. Jeszcze raz wybieramy się do pobliskiego, starego zamku. Następnie szukamy baru, każdy z nas jest już przeraźliwie głodny. Znajdujemy małą budkę, w której próbujemy Ćevapčići – bośniacką potrawę składającą się z grillowanego mięsa mielonego lub siekanego uformowanego w małe kiełbaski, do tego pita, cebula, sos paprykowy. Pycha !SDC19970 Po obiadku kąpiemy się w morzu, wyszło piękne słońce. Błogą chwilę przerywa nam pewna kobieta, która stara się nam wytłumaczyć, że Policja spisuje numery naszych motocykli, pozostawionych wraz z rozbitymi namiotami na parkingu. Chłopcy biegną zabadać sytuację. Przy naszych maszynach nie ma żadnych zgłoszeń na komisariat, więc liczymy, że nic takiego się nie stało. Może nocowanie na parkingu nie jest aż tak wielką zbrodnią.J W trybie natychmiastowym pakujemy się i jedziemy dalej.  Kierujemy się ku otwartemu morzu. Widok i pogoda zachwyca nas coraz bardziej.PTDC0096 Postanawiamy zatrzymać się w Primošten i zostać tam na noc. Plaża jest przepiękna, w końcu dostaliśmy to, czego chcieliśmy : upał, słońce, plaża, otwarte morze. Podczas leżingu dziewczyn, Krzysiek i Damian szukają noclegu. Znajdują pensjonat (w tej miejscowości brak pól namiotowych). Krzysiek nie byłby sobą, gdyby nie utargował ceny na znacznie niższą. Za noc płacimy łącznie 75 euro, a warunki są naprawdę super.SDC19809 Okazało się, że właścicielka pensjonatu posiada ogromne beczki różnorodnego samogonu, za całkiem przystępną cenę. Mielibyśmy grzech, gdybyśmy nie spróbowali. Tak, więc do sklepu po colę i wieczór zapowiada się bajecznie. SDC19817Z naszym wysokoprocentowym prowiantem uderzamy na plażę, by złapać zachód słońca i uwiecznić ten widok na zdjęciach.SDC19844 Po zmroku zwiedzamy okolicę, wąskie uliczki, kamienistą plażę. Załapujemy się na potańcówkę, przyciągnął nas tam wokalista z uroczym głosem. Bawimy się, Monikę zaczepia gorący Włoch, Damian ratuje swoją panią i tańczymy dalej . 😀

Czwartek, 04.09. 2014 r.
O 10 musimy oddać klucze do pokoju, więc z samego rana pakujemy nasze klamoty, jemy śniadanie i zbieramy się na plażę. Pani właścicielka pozwoliła nam łaskawie zostawić motocykle i ubrania na terenie pensjonatu, żebyśmy nie musieli zabierać wszystkiego ze sobą nad morze. Tymczasem zażywamy słoneczka i pluskamy się w cieplutkiej wodzie. SDC19947Około południa zbieramy się, chcemy wyruszyć dalej w kierunku Krka.  Jedziemy ! Zatrzymujemy się na obiad w Šibeniku. Znów jemy pyszne Ćevapčići.  Bohun dokonuje niebywałego odkrycia. Dostrzegł gwoździa w swej tylnej oponie. W tajemnicy przed Moniką pokazuje zdobycz Krzyśkowi. Diagnoza : „To się nic nie dzieje !”.
Docieramy do Krka, pogoda niestety się popsuła, pada deszcz. Mamy dylemat, czy kupić wejściówki do Parku Narodowego( koszt to około
95-110 HRK , czyli jakieś 50-60 zł za osobę ) czy też poczekać, może uda się wejść za darmo. Wydawało nam się, że po 17.00 wejdziemy bez biletów.   Około 17.30 siadamy na maszyny, zadowoleni, że za chwilę wejdziemy za free, jednak nikt nas nie wpuścił. Okazało się, że nie można wjechać bez biletów nawet o tej porze. Lekkie rozczarowanie. Kierujemy się ku Jeziorom Plitwickim. Po  drodze zatrzymujemy się w Visovac, oglądamy klasztor na wodzie z punktu widokowego.SDC19977 Do Plitwickich mamy około 200-220 km. Zatrzymaliśmy się jeszcze na jednym punkcie widokowym, cały czas jedziemy. Po drodze minęliśmy małe miasteczko , potem caaały czas góry i droga. Zero cywilizacji, nie było możliwości znalezienia kawałka miejsca na namioty. SDC19976Około godziny 21, kiedy już dawno się ściemniło, zaczęło padać, musimy w końcu gdzieś się usadowić. W przydrożnym barze pytamy się o miejsce do spania. Pewien mężczyzna proponuje nam nocleg za 50 euro za pokój. Podziękowaliśmy, szukamy dalej, mimo, iż znalezienie bezpiecznego noclegu na dziko, kiedy jest zupełnie czarno, graniczy z cudem. Jesteśmy w Rudanovac, tam zjeżdżamy  w jakąś boczną, polną drogę, niedaleko jakiegoś tartaku, dookoła szczekają psy, jeżdżą tiry, rozbijamy się najszybciej i najciszej jak to możliwe. Jest godzina 23, każdy z nas bał się najmniejszego szelestu, nie wiemy co się stanie jak ktoś odkryje nasze namioty. Oczywiście, towarzyszy nam niska temperatura i deszcz.

Piątek, 05.09.2014 r.
Wstajemy po 6.00. Wychodzimy z naszych namiotów, zachwyceni widokiem za nami. 20140905_061915Nikt z nas nie był w stanie zobaczyć tego wieczorem, bo po prostu było zbyt ciemno. Centralnie obok nas rozciągały się piękne góry i polana. Niesamowite. Fotki wskazane! Gdy pozytywne emocje związane z krajobrazem opadają, szybko zwijamy nasze rzeczy i uciekamy. Do Jezior mamy jakieś 16 km, docieramy tam około 7. Schodzimy w dół w kierunku punktu widokowego. W końcu udaje się nam zobaczyć Plitwickie Jeziora, przed godziną 8  wejście było darmowe. Po zwiedzeniu wyruszamy dalej, tym razem już w kierunku Węgier, czas wracać do domu. Przez zastrzyk wrażeń zapominamy o śniadaniu. Głodni do bólu zatrzymujemy się przy pierwszym lepszym sklepie, robimy szybkie zakupy i rozkładamy wszystko na ławce obok. SDC19979Obok stało kultowe auto tego regionu „Zastawa”. SDC19980
Bez żadnych problemów przekraczamy granicę z Węgrami, pogoda diametralnie się poprawia. Na jednej ze stacji benzynowych zapełniamy wodą puste, plastikowe butelki, posłużą nam do wykonania wieczornej kąpieli.20140905_153815 Dojeżdżamy do Budapesztu, spędzamy tam ponad godzinę, jednak nie na zwiedzaniu, szukamy baru, w którym można zapłacić kartą, nie mamy przy sobie forintów- węgierskiej waluty. Jemy kebab, wylatujemy z miasta i szukamy noclegu. Znajdujemy idealne miejsce na kemping w miejscowości Mogyoród: na wzgórzu, daleko od wszystkiego.PTDC0153 Zauważamy, że u stóp wzgórza znajduje się tor F1 „Hungaroring” . Mamy go jak na dłoni. Cieszymy się ciepłym wieczorem, siedzimy na kocu, pijemy piwo. W tle słychać jakąś biesiadną muzyczkę.

Sobota, 06.09. 2014 r.
Ten dzień mija nam bardzo szybko i sprawnie. Przed supermarketem, gdzie robimy zakupy, postanawiamy zjeść śniadanie. PTDC0162 Krzysiek i Bohun są zachwyceni – plac zabaw ! Kto powiedział, że zabawa na bujanych konikach i huśtawkach jest zarezerwowana tylko dla dzieci ? Błogą zabawę przerywa fakt, że trzeba jechać do domu. Po drodze postanawiamy zahaczyć o baseny termalne w Miskolc. PTDC0187Paulina i Krzysiek, jako studenci, płacą za wstęp 3000 HUF za parę, natomiast Monika i Bohun 3900 HUF. Pluskamy się w jaskiniowych termach. To prawdziwy relaks dla naszych spiętych mięśni. PTDC0171Przy wyjściu z kąpieliska zatrzymujemy się w knajpie na obiad, niestety porcje nie były zbyt duże :). Tak samo głodni, jak byliśmy, wsiadamy na maszyny i ruszamy do Polski. Słowację przeskakujemy bez najmniejszego przystanku. W Barwinku, na granicy zatrzymujemy się na polskie jedzonko. Każdy w końcu najada się do syta. Do domu pozostało nam 170 km. Ten odcinek pokonujemy szybko i sprawnie. Z rewelacyjnymi nastrojami, obolałymi… nogami dotarliśmy do domu ! Na ogół spontaniczny wyjazd, było super. Chcemy jeszcze, na Chorwacji się nie skończy. Do motórów świat należy !

Najwięcej pieniążków, rzecz jasna, poszło na benzynę :

Na Słowacji litr benzyny 95 kosztował 1,49 EUR (6,26PLN)
Na Węgrzech: 413 HUF (5,51PLN)
Na Chorwacji: 10,85 HRK (5,94PLN)

Film: 

Tekst: Paulina Zaborniak

17/09/2014

O autorze

bohun


Dodaj komentarz

luty 2025
P W Ś C P S N
 12
3456789
10111213141516
17181920212223
2425262728  
Reklama

MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ

Redakcja
Radiator - Turystyka Motocyklowa
E: kontakt@radiator-mototurystyka.pl
W: www.radiator-mototurystyka.pl