Polskie Termopile – Hodów Zamki Kresowe
Takim mianem w historii Polski określa się pięć bitew. Są to bitwy pod Hodowem 1694r., Węgrowem 1863r., Zadwórzem 1920 r., Dytiatynem 1920 r. i Wizną 1939 r. Trzy z tych miejsc znajdują się na terytorium dzisiejszej Ukrainy. W Zadwórzu byliśmy w 2013 r., wtedy to zrodziła się myśl, by odwiedzić wszystkie te miejsca. Pomysł zakłada, że co rok będziemy odwiedzać kolejne. W 2014 roku odwiedziliśmy Wiznę, potem nam jakoś nie wychodziło… W tym roku mocne postanowienie, aby kontynuować projekt! Celem jest Hodów na Ukrainie. Bitwa pod Hodowem to, moim zdaniem, najbardziej spektakularna z bitew, stoczona 11 czerwca 1695 roku pomiędzy wojskami polskimi a tatarskimi, wygrana przez stronę polską dzięki waleczności husarii, mimo że stosunek sił wynosił 100:1 (ok. 40 tys. Tatarów przeciwko 400 Polakom).
Często cel podróży nie jest najważniejszy, liczy się droga – jazda motocyklem… Tym razem – cel jest równie ważny!
Na wschód tradycyjnie jadę Junakiem, Junakiem jedzie też Marek, a Rafał najmłodszym i najbardziej odpowiednim motocyklem do jazdy po UA – Suzuki DR 750 Big. Granicę przekraczamy szybko i sprawnie na małym przejściu w Budomierzu, dalej bardzo dziurawą drogą dojeżdżamy do Jaworowa, skąd już- po całkiem niezłej drodze- docieramy do obwodnicy Lwowa. Krótki postój na stacji paliw, żeby wyznaczyć dalszą cześć trasy – po drodze chcemy odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Pierwszym jest Stare Sioło kilkanaście kilometrów za Lwowem. W miejscowości tej znajdują się ruiny zamku z połowy XVII wieku. Jest to jeden z największych zamków na dawnych kresach, dziś niestety w ruinie, o wielkości którego dają wyobrażenie pozostałe mury. W czasach świetności mieszkał tam książę Władysław Ostrogski. Po nim zamek stał się własnością Sieniawskich i Potockich. Ot, takie to dzieje kresów, na których przez wieki toczące się walki niszczyły dorobek wielu magnackich rodów.
W zadumie jedziemy dalej przez Bóbrkę w kierunku Halicza, droga już nam znana z wcześniejszych wyjazdów, ale po nowiutkim asfalcie! Ciekawe jak daleko? Jazda to sama przyjemność – dobra droga, piękne widoki. Tak docieramy do Rohatynia, tu się zatrzymujemy. Miasto otrzymało prawa miejskie od króla Władysława Jagiełły w 1415 r. Najstarszym zabytkiem jest kościół z 1533r., który chcemy odwiedzić, wieżę tej budowli widać już z daleka. Wchodząc do świątyni, widzimy garstkę ludzi i księdza, do uszu dobiega śpiew kończącego się nabożeństwa. Po mszy rozmawiamy z księdzem, który (okazuje się) pochodzi z Sopotu. Opowiada nam ciekawą historię kościoła. Ciekawostka- jednym z proboszczów w tym kościele był Piotr Skarga. Pod koniec II wojny światowej budynek został uszkodzony w wyniku bombardowania, a po wojnie władze komunistyczne chciały go zniszczyć zupełnie. Przeszkadzało im umiejscowienie (widać go było z daleka). Przetrwał dzięki Żydowi, który przekonał władze, że budynek można wykorzystać na magazyn. Ksiądz opowiada też o sytuacji, jaka tam jest obecnie. Kiedyś odjeżdżał jeden autobus w tygodniu z ludźmi do pracy w Polsce, teraz kilka dziennie. Pytamy też o klasztor o. Franciszkanów w okolicach Halicza, gdzie można przenocować. Dostajemy wskazówki, jak tam dojechać. W planie mamy jeszcze spacerek po rynku, na ścianie jednej z kamienic zauważamy odnowione napisy w języku polskim „Towary Korzenne Delikatesy”. W centrum ryneczku duży pomnik z postacią Roksolany (Aleksandra Lisowska), którą w 1520 roku po najeździe porwali Tatarzy, a która to została żoną Sulejmana.
Ruszamy w dalszą drogę w kierunku Halicza- ciągle nowy asfalt! Tuż przed Haliczem mamy skręcić w kierunku Bołoszowiec, gdzie znajduje się klasztor. Przed tym robimy zakupy. Klasztor widać z daleka, dzięki czemu nie mamy problemu z trafieniem. Jest on pięknie odnowiony dzięki wsparciu państwa polskiego. Dostajemy pokój z łazienką (mają ich sporo) i dostęp do stołówki. Motocykle trafiają do piwnicy klasztornej. Przebieg dzisiejszy to prawie 300 km.
Następnego dnia rankiem (15 sierpnia) uczestniczymy we mszy, na którą dostaliśmy zaproszenie poprzedniego dnia – jest nas tylko trzech. Msza odprawiana w języku polskim oczywiście. Po nabożeństwie żegnamy się z zapowiedzią, że jeszcze tam wrócimy. Na krótko zatrzymujemy się w Haliczu, tu tradycyjnie spacer po zabytkowym już moście na Dniestrze, przez który w 1939 roku przemaszerowała 10 Brygada Kawalerii z Maczkiem na czele. Podjeżdżamy jeszcze pod ruiny zamku halickiego, kilka fotek, po czym szukamy drogi w kierunku Podhajec.
Oznakowanie dróg na Ukrainie jest kiepskie, dlatego pytam miejscowych, ale też nie wszyscy wiedzą. Którędy jechać? Droga dziurawa, ale piękne widoki Podola to rekompensują, a i ruch jest zdecydowanie mniejszy. Przez Zawałów docieramy do Podhajec, miasta z ciekawą historią. To tu w 1667 roku Jan Sobieski stoczył bitwę z wojskami kozacko- tatarskimi. Bitwa zakończona rozejmem podpisanym 19 października w miejscowym kościele – co uznano za wielki sukces późniejszego króla, za co dostał buławę koronną. U wrogów zyskał on przydomek „Lew Lechistanu”. Kościół w chwil obecnej jest niestety zniszczony. Obok znajduje się pomnik Adama Mickiewicza ufundowany w 1898 roku w setną rocznicę urodzin wieszcza. W Podhajcach w 1927r. urodził się Tadeusz Łomnicki – odtwórca roli Michała Wołodyjowskiego w filmach „Pan Wołodyjowski” i „Potop”.
Kolejną miejscowością na trasie naszej wycieczki są Brzeżany. Miasto założone w 1530 roku przez Mikołaja Sieniawskiego, a istnieje od 1375r. Zatrzymujemy się przy kościele ufundowanym przez Sieniawskich, którego budowę rozpoczęto w 1600 r., stąd ruszamy do centrum. Idąc uliczkami, podziwiamy kamienice, z których spora część jest wyremontowana. Szukamy zamku! Na wzniesieniu naprzeciwko kościoła widać stare mury – za daleko, żeby iść, no to jedziemy na motocyklach. Okazuje się, że nie jest to jednak zamek, a wysokie mury z drutem kolczastym – wtedy nie wiedzieliśmy, co tam jest. Teraz wiem, że to klasztor Bernardynów zamieniony po wojnie na więzienie. Ale gdzie jest zamek? Wracamy do centrum, szukamy dalej, w końcu znajdujemy mimo braku oznakowania. Zamek, choć wielokrotnie opierał się najazdom Tatarów, Kozaków i Turków, stopniowo już od czasu zaborów popada w ruinę. Jest udostępniony do zwiedzania za niewielką opłatą. W środku widać, że rozpoczęto próbę zabezpieczenia kaplicy już kilka lat temu, ale tempo pracy powolne. W jednym z pomieszczeń zamkowych zgromadzono trochę pozostałości z czasów świetności zamku – rzeźby marmurowe, fragmenty zdobień itp. Na starych zdjęciach widać bogactwo tej twierdzy. Urokiem miasta zachwycał się Juliusz Słowacki, dając tego wyraz w swojej powieści „ Jan Bielecki”.
WIESZ O ZLOCIE CZY IMPREZIE ? Dodaj swój zlot bez konieczności logowania – KLIKNIJ i wypełnij >>> Instrukcja wypełniania >>>
Następna miejscowość na naszej trasie to Pomorzany. Tu też znajdują się ruiny zamku i równie ciekawa jest historia miejscowości, ale południe już dawno minęło, a nasz cel to Hodów. Jedziemy dalej kiepską drogą w kierunku Zborowa, z której według mapy trzeba zboczyć kilka kilometrów, by dotrzeć do celu. Skręcamy w pierwszą drogę, ale okazuje się, że to nie tu. Wracamy do „głównej” i mkniemy dalej. Jest kolejna droga i nawet drogowskaz, który daje nam pewność, że dobrze jedziemy, prowadzi nas kamienną drogą. Zastanawiam się, jak znajdziemy pomnik. W dali widać już miejscowość, która ciągnie się wzdłuż doliny. Wypatruję obelisku – problem rozwiązany. Uboga wieś ciągnie się wzdłuż rzeczki, droga bita, po której poruszają się furmanki, widać też dzieci bawiące się na drodze. Zupełnie inaczej wygląda życie niż na wsiach przy głównej drodze. Taką wieś pamiętam ze swojego dzieciństwa. Drewniane płoty, kury chodzące po drodze, kaczki taplające się w wodzie, zdawać by się mogło sielskie życie. Chyba rzadko tu zagląda ktoś obcy, bo nasz przejazd wzbudza zainteresowanie wśród miejscowych. Docieramy do celu, jest nasz pomnik! Stoi tu od 1695 roku, kiedy to rok po bitwie z rozkazu króla Jana III Sobieskiego został postawiony w miejscu, gdzie doszło do starcia. Obok tablica z tłumaczeniem (z łaciny) napisu na pomniku:
„Bogu Najwyższemu na chwałę, Potomności na pamiątkę, Bohaterom Polski na przykład, Wrogom Ojczyzny na hańbę, Wzniósł mnie Najjaśniejszy, Jan III Sobieski, Król Polski, Na tym miejscu na którym Polacy, Pod Wodzem Zahorowskim, Osaczeni w płotach, Odparli 70 000 Tatarów, Z wielką klęską nieprzyjaciół, A swoich żadną.
Dnia 5 czerwca 1694 roku”
Większość źródeł jako właściwą podaje liczbę 40 000 (na pomniku 70 000) wojsk tatarskich, a naszych 400. Mimo to dysproporcja i tak jest olbrzymia. Dzięki heroicznej walce Husaria odparła atak nieprzyjaciela zmuszając go do odwrotu.
Cel osiągnięty – pora wracać. Jeszcze na chwilę zatrzymujemy się w Zborowie, na cmentarzu jest pomnik poległych żołnierzy w latach 1914 – 1918 – 1920. Mamy dylemat, którą drogą wracać, bo jak ostatnio jechaliśmy trasą Lwów – Tarnopol to stan tej drogi był tragiczny. To jednak najkrótsza trasa, a jest już późno, więc się na nią decydujemy. Ku naszemu zdziwieniu okazuje się, że i ta droga jest świeżo po remoncie! Szybko i sprawnie przez Lwów docieramy do przejścia w Hrebennem, niestety jest kolejka, ale jakoś się przepychamy. Jedna pieczątka, druga… okazuje się, że od niedawna trzeba jeszcze trzecią i tak pod dwóch godzinach przekraczamy granicę. Jest już ciemno, ale od czasu zamiany prądnicy na alternator 12V, mając dobre, mocne światło, można bezpiecznie jechać w nocy.
W sumie przejechaliśmy ponad 600 km, zwiedziliśmy sporo ciekawych miejsc, dotknęliśmy historii, podróżując prawie sześćdziesięcioletnim Junakiem.
Mógłbym ubarwić relację o jakieś przygody, naprawy w rowie. Przygoda owszem była, jak zawsze, gdy się jedzie zabytkowym motocyklem w dobrym towarzystwie. Ryzyko- że może się coś zepsuć, że brak komfortu a i osiągi słabe…. Można narzekać, ale my lubimy takie wyzwania. Dają nam olbrzymią satysfakcję, bo znamy się jak łyse konie, bo swoje motocykle własnoręcznie odrestaurowaliśmy. Tego nie doświadczymy na współczesnym motocyklu. Weterany i ludzie na nich to inny klimat. Lepszy czy gorszy? Po prostu inny.
Do zrealizowania projektu zostały jeszcze dwie miejscowości. Do zobaczenia na trasie!
Tekst: Rysiek Krawczyk
2 komentarze Do “Polskie Termopile – Hodów Zamki Kresowe”